Wróciłam z Tino od weta.Dobrze, że poszłam, wet mu zdarł całą taką skórę, która była jak opaska uciskowa.Kocisko ani drgnęło, widocznie odczuło ulgę.Gorzej ze mną, bo myślałam, że umrę jak na to patrzyłam.Dostał też jakiś zastrzyk i we wtorek mamy iść do kontroli.P.Iza stwierdziła, że łapka jest już zdecydowanie lepsza, tak krótki czas wystarczył, aby obrzęk zmniejszył się wyraźnie.Uff, jak się cieszę

P.Iza trochę odpocznie, bo ostatnio sypiała w fotelu, budząc się co godzinę, ileż tak można? To taka osoba, bardzo odpowiedzialna i przejmująca się.W dodatku jeszcze jest Kubuś, którym trzeba się zająć, ale on jest kapitalny.Widać, że zdrowieje, myje się zawzięcie, p.Iza mu pomaga.Myje go chusteczkami dla niemowląt, podobno kot jest zachwycony.Tusia nie nawiązuje z nim jeszcze kontaktu, chyba chodzi o zapach

Mamy w sumie osiem kotów teraz, pięć u mnie i trzy u p.Izy.Damy jednak radę.
Wet mi mówił, że przed moją wizytą musiał uśpić ciężarną kotkę potrąconą przez samochód, miała złamany kręgosłup

A po drodze spotkałam przecudnej urody szylcię, która wspięła się na drzewo.Śliczna, czyściutka, pewno czyjaś wychodząca.Jakiś mix, bo miała płaski pyszczek.Przepięknie umaszczona, biało-szaro-ruda.Oby tylko to wychodzenie nie skończyło się dla niej źle.
Dzięki za kciuki

i rady

Chyba już najgorsze za nami.Mogę spokojnie szykować jedzenie dla hucianych, podjadę tam wczesnym popołudniem.