My już z Luliną po wizycie.
Przekazuję czego się dowiedziałam...
Otóż Pan dr podejrzewa wadę rozwojową
móżdżku.
Z tym da się żyć i to nawet całkiem normalnie, poza tym... że czasem miewa się różne fazy. To smarkanie i zapalenie ucha to mogą być natomiast infekcje wtórne, występujące jako powikłanie np. zapalenia ucha środkowego czy wad anatomicznych... W sumie dowiedziałam się tyle, że przyczyny mogą być co najmniej trzy. Dr powiedział, że żeby skutecznie małą leczyć, potrzebna będzie diagnostyka.
Przez diagnostykę rozumie się w tym przypadku badanie rezonansem magnetycznym... w jej przypadku rozwiąże to wszystkie trzy problemy, bo za jednym razem badanie obejmie zarówno móżdżek jak i nos i uszy (i wyłapie wszelkie nieprawidłowości w ich obrębie). Bez tego badania działamy na ślepo... rinoskopia jest ok, ale da nam tylko informacje co do tego jakie bakterie bytują w nochalu i czy jama nosowa jest zwężona (jakoś tak... za dużo informacji na raz) natomiast jeśli problem tkwi w uszach lub uchu środkowym, to 300zł na rinoskopie pójdzie w błoto.
Problem jest tylko jeden, aczkolwiek zasadniczy.
Koszt badania rezonansem magnetycznym wynosi około 800zł +/- 100 zależnie od tego, czy będzie konieczne wprowadzenie kontrastu.
Dostałam skierowanie na to badanie i jak się zdecyduję (czyt. zdobędę pieniądze) to mam się umówić na termin.
No i teraz jest niezła zagwozdka... w związku z tym, że w uszach Luliny nieustannie toczy się stan zapalny, poprosiłam o jakieś środki zastępcze. Dostałam steryd i antybiotyk... do stosowania min. 6 tygodni jeśli nie zdecyduję się na rezonans czyli działając w ciemno

Ogólnie powstaje sytuacja patowa... bo już nie ma do kogo z Luliną w sumie uderzać, sama mam mieszane uczucia, ale odniosłam pozytywne wrażenie na wizycie i nie czuję się naciągana. Pan dr bardzo racjonalnie wytłumaczył swoje stanowisko i ciężko się nie zgodzić z jego argumentami odnośnie badania rezonansem. Poza tym, w rejestracji mówili, że konsultacja neurologiczna 60zł... a zapłaciłam 53zł, zostałam przyjęta w sumie blyskawicznie, a w tą cenę wlicza się nie tylko badanie Lulinki, ale również cztery strzykawy antybiotyku, które u nich wykupiłam dla Mru (żeby nie jechać stamtąd wprost do innej przychodni po sam antybiotyk).
Kwota nie wydaje mi się być wyśrubowana, a leki też dr przepisał dosyć tanie, bo ludzkie... poszedł nawet z nami do apteki obok, żeby się zorientować co tam mają i czy mają coś dla Lulu

no to czekam na Wasze opinie.... co o tym sądzicie?
EDIT: cholerka, tylko boję się trochę tych
sterydów ... ale z drugiej strony nie wiem czy jest realna szansa na to, że uzbieram na ten rezonans
