» Pt lut 20, 2009 14:07
Niestety muszę napisać o Znajdku, choć dla mnie to przykra sprawa i nie przychodzi mi łatwo pisanie tych słów. Malec zaginął. Doszło do tego w taki sposób: W poniedziałek 16.02. został odebrany ode mnie przez pracownika ZGK (Zakład Gospodarki Komunalnej), celem przewiezienia do przytuliska dla kotów w Trzciance. Tam przeszedł by kwarantannę 2 tyg. poczym został by zaszczepiony. Niestety nie mogli go ode mnie przyjąć (Trzcianka), musieli mieć potwierdzenie faktu (że kot znaleziony, bezpański) przez Urząd Miasta i na zlecenie urzędu miał być tam dostarczony. Początkowo UM, po długim wykłócaniu się wymyślił, że owszem zabiorą kota ale do ZGK bo tam jest grupa kotów, które są dokarmiane. Gdy oddawałam kota pytałam się pracownika, gdzie jedzie ten kot, powiedział, że do Piły do Gładyszewa (to mogłoby się zgadzać bo tam jest punkt odbioru kotów przez Trzciankę). Kota wydałam. W środę zadzwoniłam do Trzcianki, żeby dowiedzieć się o jego dalszym losie i powiedziano mi, że taki kot do nich nie dotarł, ba nawet nie dotarł do Piły. Gdy zadzwoniłam do ZGK pan powiedział, że przecież on nie miał jechać do przytułku tylko na wysypisko śmieci, bo tam jak się okazało są jakieś koty i to pod Piłą. Zażądałam więc zwrotu kota i dowiedziałam się że ... zniknął. Jakiś czas temu z pracy mojej siostry pojechał do przytułku kot przybłęda i jak się dowiedziałam też zamiast do przytułku trafił na wysypisko. Mojej siostrze powiedziano, że zabierają go do Trzcianki. Zostałyśmy oszukane. Urząd Miasta w Wałczu w taki oto sposób rozwiązuje sprawę bezdomnych kotów, wywożąc je na wysypisko śmieci. Jestem zrozpaczona zaistniałą sytuacją i nie zostawię tego tak. W przyszłym tygodniu idę do naszej lokalnej gazety, mam nadzieję, że zechcą to nagłośnić. Proszę Was, nie kopcie leżącego, ja już swoje wypłakałam ...
