napisałam - NIE MAM ANI PODSTAW TEORETYCZNYCH, ANI SPECJALISTYCZNEJ WIEDZY ...
kieruje się jedynie swoim doświadczeniem ...
Szkarada , kiedy ją odebrałam ... przed przekroczeniem progu mojego domu - spędziła dobre kilka godzin na oględzinach, badaniu, zrobieniu ''szybkiego'' testu na białaczkę i ... podaniu odrobaczenia, odtasiemczenia i kroplówki ze wszystkim ...
wyszłyśmy z lecznicy ... po godz. 23 ...
czuwałam nad nią całą noc ...
a o godz. 6.30 ... po alarmującym do weta telefonie, że mi kotka wiotczeje i nawet na łapach nie może się utrzymać ... wróciłyśmy do lecznicy ...
aby podać tylko płyny fizjologiczne ... i rozcieńczyć wcześniej podane specyfiki ... bo było ich za dużo na ten pierszy raz dla tak wycieńczonego organizmu ...
to był chyba najgorszy moment ... kiedy Szkaradę wiozłam rano do lecznicy ... choć wiedziałam, że biorę ją , aby w cichym kącie, w spokoju odeszła ...
drugi ''momnt'' był, kiedy Pan Szydłowski , po 3 miesiącach spędzonych u niego w lecznicy ...
oświadczył, że ''już nie ma nic do zrobienia przy Szkarazie ... ''
mojemu chlipaniu i wytryskowi łez - nie było końca ...
aż do chwili zrozumienia przez weta ... mojego opatrznego zrozumienia jego słów ... i dodania '' bo Szkarada jest już zdrowa i ja /wet/ nie ma co robić przy niej ... ''
ta koteczka nauczyła mnie systematyczności, cierpliwości i skuteczności powolnego działania ...
nie ZANIECHANIA i czekania na ''wolę najwyższgo'' ...
wspomagania organizmu ...
a nie zastępowania procesów w nim zachozących - bombardowaniem wszelkimi medykamentami ...
PRZEZ INTERNET - KOTA SIĘ NIE ZDIAGNOZUJE I NIE WYLECZY
nie poważam tego, co zrobiono z białą koteńką - bo ufam Edzinie i tym, którzy jej pomagają w ratowaniu kotów
stany zapalne w jamie ustnej i kanale nosowo-łzowym - same nie znikną ...