Ciotki zalatane ni emają czasu pisać, a tym bardziej zdjeć wstawiać
Tymczasem dzieci opanowują w zastraszającym tempie nowe umiejętności. Składają się na nie
- robienie ósemek między nogami tak, żeby człowiek na pewno wybił sobie jakieś zęby
- dzikie wrzaski celem uzyskania mokrego jedzonka na obiad
- korzystanie z drapaczka i najwyżej położonych kociopółek
- wspinanie się po siatce na balkonie pod sam sufit (

jak ja wtedy błogosławiłam, że ta siatka jest stalowa, chyba bym umarła jakby Luna wspięła się na rybacką

)
- włażenie do szafy kiedy spuści się otwarte do niej drzwi na ułamek sekundy z oka
- wyłażenie z tej szafy dzięki rozsunieciu lekko chodzących drzwi
itepe...
Małe były w tym tygodniu u Pani Doc na okoliczność brzydkich kup Luneczki. Dostaliśmy Nifuroksazyd (albo to drugie, no nie pamietam) i prikaz pokazania się we wtorek na kolejnym odrobaczeniu. Dostaliśmy również Trioxal, bo pieczara na uchu Miecia nie chce się ewakuować, mimo konsekwentnego smarowania...
I tak sobie płyną dni

. Może dziś uda się dorzucić parę zdjątek
