Dobrze, że nie został u tych ludzi, nie byłby tam szczęśliwy. W schronisku nadal jest szansa, że ktoś go wypatrzy i się w nim zakocha. Mieliśmy do niedawna w naszym łódzkim schronisku ok. dwuletniego kota (do czasu wyadoptowania wszyscy myśleliśmy, że to dziewczyna bo był taki ładniusi, średniej budowy, czarny z odrobiną białego). Oddał go ze łzami w oczach jakiś starszy pan, bo "syn mu kazał"

. Kiciorek przeżywał to okropnie, płakał, żalił się każdemu, posmutniał. Po dwóch tygodniach słyszę od Pani wet, że kociasty adoptowany

Radość trwała dwa dni - Pani, która go adoptowała powiedziała, że kot jest agresywny, rzucał się na nią i tak ją przeraził, że przez całą noc siedziała ze strachu w łazience

Byliśmy w dogłębnym szoku bo kot to miziak jakich mało, a babka nie robiła dobrego wrażenia. Nie powtórzę, co sobie między sobą o niej mówiliśmy...
Zawzięłam się, zrobiłam kotu najpiękniejsze ogłoszenia, Gosia_bs wstawiła na kilkadziesiąt stron ogłoszeniowych, minęły trzy czy cztery tygodnie i ... Kot ma super dom, ludzie kompletnie zwariowali na jego punkcie, leczą (dostali go z zestawem dolegliwości poschroniskowych typu uporczywa biegunka, grzybica, ogólne osłabienie) tulą i kochają. Prawie codziennie dostaję od nich maile, w których drobiazgowo relacjonują co się z kotem dzieje, jak się czuje itp. Pieją nad nim, że taki kochany, słodki, wyjątkowy - zawojował ich na amen

Kocio ma do towarzystwa dwie kociczki i dwójkę przeuroczych dzieciaków. Ja czytam maile o nich to ryczę jak bóbr i każdemu z naszych schroniskowych kotów życzę takiego domu.
I wierzę, że i Monster znajdzie równie kochający dom. Czasem tylko trzeba trochę poczekać...