Hej - oczywiście rozumiem. Wyraziłam się mało precyzyjnie w innym wątku. *Może się zdarzyć*, że wyjadę miesiąc po miesiącu - życie jest życiem (rodzina++), a w Wwie nie mam rodziny/znajomych, którzy byliby chętni do wykonywania obowiązków cat-sittera

. W tym roku mam zaplanowany wyjazd 10-dniowy w marcu, a potem nic, nic aż do lata. Jeśli zdarzą się wyjazdy, to góra 2-3 dniowe, wówczas planowałam umówić się z sąsiadką z tego samego domu, straszną kociarą, żeby się kotem zajęła przez moją nieobecność. Z mojego punktu widzenia problemem jest wyjazd marcowy (aha, w pensjonacie każdy kot ma własny, duży kojec, z którego wypuszczany jest codziennie na "spacer", koty nie są oczywiście łączone razem).
Ale, jak mówię, rozumiem. Problem pensjonatu wydaje się nie do przeskoczenia dla kociarzy, poza tym u nas w domku każde zwierzę ma/miałoby zapewnione warunki godne członka rodziny, ba, nawet lepsze, niż ludzkiego członka rodziny

. Nie komentuję tego z przekąsem, proszę tego w ten sposób nie odbierać - miałam nadzieję przyjąć pierwszego kota w swoim życiu, kocia natura jest mi jeszcze w dużym stopniu obca, jestem odwieczną psiarą, zdaję sobie sprawę, że istnieje wiele różnic między kotem i psem, a kwestia własnego terytorium i nie zabierania kota z niego jest jedną z nich. Nie sądziłam, że jeden dłuższy wyjazd może być aż takim problemem, ale najwyraźniej muszę jeszcze wiele się nauczyć o tych wspaniałych stworzeniach.
No coż, będę trzymać kciuki, by maleństwo szybko trafiło do dobrego domku - ze swojej strony zrozumiałam, że raczej nikt nie zechce oddać mi kotka (nadal mówię to bez urazy i bez przekąsu!), więc zaprzestaję poszukań kociego przyjaciela. Tych kilka dni pozwolio mi dowiedzieć się więcej o ludziach, których koci los nie jest obcy (sama uratowalam 1 psa, który już odzedł, 2gi teraz jest ze schroniska), chylę czoła przed Waszą determinacją i miłością do zwierząt i szczerze życzę - jak największej liczby szczęśliwych adopcji.
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Sikkorka