Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pt lut 07, 2014 14:06 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

myamya pisze::ok:


j.w.!
ObrazekObrazek

Zosik

 
Posty: 3797
Od: Pt sty 25, 2013 17:10
Lokalizacja: Częstochowa

Post » Pt lut 07, 2014 14:06 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Ariel, weź to od niej na piśmie!

To, co się w SDZ wyrabia przechodzi ludzkie pojęcie. Nie rozumiem, jak można dać kota na wymianę. A jak by się okazało, że tamten ma pp? Że o stresie tamtego biedaka nie wspomnę - z klatki do domu, i z powrotem do klatki...
ObrazekObrazek

Hikiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 1075
Od: Sob paź 30, 2010 22:27
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lut 07, 2014 14:43 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

A jak dziecko zachoruje to też je oddasz, bo się na TO nie pisałaś? Hmm, przy takim podejściu do żywych stworzeń to może wcale by nie był zły pomysł…

floxanna

Avatar użytkownika
 
Posty: 4088
Od: Pon paź 27, 2008 18:41
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt lut 07, 2014 14:52 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Dziewczyny - spokojnie, to trzeba wyjaśnić na spokojnie bo kotolubka nie zrozumie o co nam chodzi. Przy czym tamten kociak rzeczywiście musi trafić do doświadczonego DT, bo to się może źle skończyć. No i kotolubka mimo wszystko się stara, ale ponieważ jeszcze mało wie o kotach i ich leczeniu, to popełnia typowe błędy początkującego. Pax.

Kotolubko - pozwól, że opiszę Ci jak wygląda to z naszego (a może i SDZ) punktu widzenia. Wzięłaś jednego kociaka - okazał się chory, więc zwróciłaś go i wzięłaś innego na jego miejsce. Ponieważ nie jest zdrowy (albo prawie zdrowy), jego też chciałabyś oddać. - Tak to wyglądało do twojego ostatniego postu.
Generalnie rzecz biorąc popełniłaś wielki błąd oddając Budryska "na leczenie". Nie wiem, co ci obiecali, czy nie uśpili kota zaraz po tym jak do nich wrócił (bo chory, oddany, mogą nie wierzyć, że wrócisz po niego), ale nawet jeśli nie - ma spore szanse nie wyjść z tego z życiem. Bo został oddany z powrotem do klatki, w zbiorowisko kocie, a stres często zabija koty. On może po prostu uznać, że nie ma po co żyć i przestać jeść i pić i położyć się czekając na śmierć - widziałam to kilka razy i wtedy jedynym lekarstwem jest dom cierpliwy, kochający, karmiący strzykawką convalescentem mięsnym lub recovery. W schronisku/przytulisku takie koty odchodzą z tego świata, często schowane w budce, by zniknąć z oczu. Zakładam, że ariel odbierze i będzie leczyła małego Bruno, więc jeśli możesz - upewnij się w SdZ że Budrysek żyje i zabierz go do domu. Już na dobre. Na tym forum ratowałyśmy wiele kotów, których leczenie sporo kosztowało - damy radę i w tym przypadku. Ale o Budrysku i co trzeba dalej robić - na wątku Budryska. Trzeba ratować oba - więc na wszelki wypadek nie podejmuj ostatecznych decyzji bez konsultacji z nami - bo jak na razie przekonana przez weta SdZ, o których etyce wolę się nie wypowiadać, podjęłaś bardzo złe decyzje. Oby ta tycząca Budryska dała się jeszcze "odkręcić" :ok:
Ostatnio edytowano Pt lut 07, 2014 15:09 przez Alienor, łącznie edytowano 1 raz
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pt lut 07, 2014 14:53 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Wiecie co, ale popatrzcie na tę sytuację z pewnej perspektywy. :)

Autorka wątku najwyraźniej jest zielona, jeśli chodzi o kocie sprawy. Nie ma świadomości tego, jak podatne na stres są koty i jak łatwo im się rozchorować np. pod wpływem stresu z przeprowadzki. Nie wie, jak się chorym kotem opiekować i nie potrafi ocenić, na co kot jest chory i jak poważnie.

Idzie do SdZ i dosyć rozsądnie mówi, że w tej sytuacji chciałaby kota w miarę zdrowego. No przecież zupełnie zielonej osobie nikt przy zdrowych zmysłach nie da kota ciężko chorego, prawda? A jakiś dowcipniś w SdZ wtrynił jej nie RAZ, ale DWA razy kota ewidentnie chorego i wymagającego opiekuna albo z minimum doświadczenia, albo z dużą dozą dobrych chęci. Co więcej, za DRUGIM razem już doskonale wiedział, że ma do czynienia z osobą, która "zepsutego" kotka odda. I co? Dało mu to do myślenia? Niieeeeee, skądże, drugi raz jej ciemnotę wciska, że koffany kotecek jest zdowiutki.

Nie rozumiem oddania kota do SdZ, ale poniekąd rozumiem rozżalenie i dezorientację autorki.



Edit:
Inna rzecz, że choć co prawda za pierwszym razem w schronisku też zażądałam kota "obojętnie jakiego tylko żeby był zdrowy, domowy i nie za bardzo stary", to jednak jak się okazało, że dostałam jednego kota chorego i jednego starego, nie oddałam ich. Ani starego, ani chorego. :|

myamya

Avatar użytkownika
 
Posty: 3085
Od: Czw cze 23, 2011 12:16
Lokalizacja: Wild West

Post » Pt lut 07, 2014 15:25 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Kotolubka
Na razie odpuść sobie posiadanie żywego zwierzaka, ewidentnie nie jesteś na niego gotowa. I to bez uprzedzeń piszę. Biorąc kota zawsze trzeba być gotowym na to, że się pochoruje i to powiedzmy w okresie gwarancyjnym, czyli tuż po przywiezieniu do domu. Dla kota zmiana miejsca/właściciela to stres, a stres zwykle uruchamia choroby u tych zwierząt, które były wydawane nie jako zdrowe, ale zdrowe. Z stresem u kotów wiąże się spadek odporności, a to otwarte wrota nawet dla bakterii/ wirusów z którymi zwykle kot sobie radzi. To jak z dzieckiem, które puszczasz do żłobka, czy przedszkola.. zachoruje i to nie raz. Tu kot jeśli naprawdę miał KK, to nic dziwnego, ze po przewiezieniu powikłało się to bakteryjnie.. Dlatego, jeśli jest taka możliwość DT wydają koty po wyleczeniu.
Jeśli chcesz mieć kiedyś kota przygotuj się na to.. poczytaj forum, zobacz jakie problemy się z tym wiążą, jakie wydatki, zniszczenia, obowiązki, jak traktować te zwierzęta i co robić, gdy coś się dzieje. Na razie masz małe dziecko.. może naprawdę watro poczekać aż chorujący kot nie będzie TAKIM problemem. Bo koty chorują, generują wydatki, mają wypadki, nawet w domu, gdzie koszta potrafią iść w setki.. Też nie mam dobrej opinii o sdz . Nie powinni Ci wydawać innego kota, skoro jednego już zwróciłaś po paru dniach :roll: Tego nigdy nie powinno się robić, bo to potężny stres dla zwierzaka, a jeśli poprzedni rzeczywiście miał białaczkę zakaźną, to ten stres może go zabić :| Wiem bo mam dodatniego kota. Stres u tych kotów uruchamia chorobę, a jak ona ruszy naprawdę nie łatwo z nią wygrać :( Ty wymieniłaś go jak za małą bluzkę, oddałaś "do sklepu".. W przypadku dodatnich kotów to nie tylko igranie z ich emocjami (czują) ale też szansami na życie. Po stronie sdz też są ewidentne błędy, raz oddali kota w bardzo niedoświadczone ręce i chyba bez determinacji, by tym kotem się właściwie zająć, dwa kota z rasy nienadającego się na jedynaka oddali bez choćby uprzedzenia z czym wiąże się posiadanie takiego kota. Jak dla mnie już pierwsza adopcja nie powinna dojść do skutku, o wciskaniu takiej osobie drugiego kota już nie wspomnę... Bardzo źle się stało :( Smutne są te Twoje wątki, smutny Twój nick w kontekście tego, co się dzieje.. Ja jednak wierzę w ludzi, więc moja rada, jeśli kiedyś chcesz mieć i cieszyć się jakimś futrzakiem, to zwyczajnie się na to przygotuj, bo to żywe zwierzęta i to dom zwykle się na nie przygotowuje, a nie je da radę dobrać do domu. To drugie tylko w ograniczonym zakresie, nie można wymagać od kota, ze nie będzie chorował, bo dziecko, czy cokolwiek :roll: Nawet z hodowli, bo coś tu wspominałaś, nikt nie może Ci dać gwarancji, że kot nie zachoruje, nie będzie problemów kot-dziecko, czy zniszczeń w domu.. Dlatego tak ważne jest, by osoba chcąca mieć to zwierze (i każde inne) maiła wiedzę i wyobrażenie z czym to się wiąże i była gotowa na to, Ty na razie nie jesteś. Co do poprzedniego, to nie wiązałabym się z myślą, że go odzyskasz.. Jeśli przeżyje nie powinni Ci go więcej wydać i piszę to bez złośliwości. To dość aktywna, gadatliwa rasa i już to Wam przeszkadzało. Planujecie jednego kota, nie macie w sobie gotowości by z nim pracować, zaakceptować jego potrzeby w tym choćby do gadania, wzmożonej aktywności itd o ewentualnej chorobie nawet nie wspomnę, a nie jesteście na nią gotowi nawet w 1% Wydawanie drugi raz takiego kota do takiego domu to igranie z jego życiem, a nie tylko szczęściem, czy nawet traktowanie go jak rzecz, którą znów ktoś może zwrócić.. Nie zrozum mnie źle.. Może zwyczajnie jesteś na początku drogi, ale na tym etapie musisz sama z sobą "pogadać" i co ważniejsze dać sobie czas, by ŚWIADOMIE zdecydować na co jesteś gotowa, jak rozwiązywać problemy żywe zwierze- dziecko, bo takie będą, jak się opiekować każdą żywą istotą i co się z tym wiąże.. Szczerze.. poczekaj z jakąkolwiek decyzją. Bo co zrobisz, jak dostaniesz zdrowego kota, który będzie drapał i gryzł Twoje dziecko? Znów oddasz, bo dziecko ważniejsze? Poczekaj, zwyczajnie poczekaj, rozejrzyj się.. Bo już dwa razy zawiodłaś.
pwpw
 

Post » Pt lut 07, 2014 15:31 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

myamya pisze:Autorka wątku najwyraźniej jest zielona, jeśli chodzi o kocie sprawy. Nie ma świadomości tego, jak podatne na stres są koty i jak łatwo im się rozchorować np. pod wpływem stresu z przeprowadzki. Nie wie, jak się chorym kotem opiekować i nie potrafi ocenić, na co kot jest chory i jak poważnie.

Przepraszam, ale jak widać, autorka wątku ma dostęp do internetu oraz umiejętność czytania i pisania. Dowiedzieć się podstaw (choćby na zasadzie znalezienia kociarskiego forum i napisania tam posta w stylu: „Chcę wziąć kota, sytuacja jest taka a taka, na co powinnam uważać, na co się przygotować?”) można w ciągu dosłownie jednego dnia — a potem chwilę pomyśleć i dopiero podejmować decyzję.

floxanna

Avatar użytkownika
 
Posty: 4088
Od: Pon paź 27, 2008 18:41
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt lut 07, 2014 15:35 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

myamya pisze:(...)
Edit:
Inna rzecz, że choć co prawda za pierwszym razem w schronisku też zażądałam kota "obojętnie jakiego tylko żeby był zdrowy, domowy i nie za bardzo stary", to jednak jak się okazało, że dostałam jednego kota chorego i jednego starego, nie oddałam ich. Ani starego, ani chorego. :|

No i właśnie o to chodzi. Osoby biorące kota, czy inną żywa istotę muszą być gotowe na to, ze taka adopcja będzie dużo od nich wymagać a już na pewno na pierwszym miejscu stawiać jego dobro.. Ja rozumiem, ze są sytuacje bez wyjścia i też rozumiem, ze osoba z tego wątku jest zielona.. Tylko za łatwo, nawet nie zawalczyła. Z tego co zrozumiałam kot został wydany jako chory, chyba KK.. Zabrakło wiedzy, ze to się wikła o zakażenie bakteryjne. Dlatego to nie czas na adopcje kota, szczególnie,że priorytetem jest dziecko i oki powinno być, ale w takim wypadku albo rezygnuje się z zwierzaka, albo uczy/przewiduje jakie problemy mogą wystąpić i jest się gotowym na ich rozwiązywanie, a nie apel.. zabierajcie ode mnie kotka. Ile takich kotków chce oddać, zanim trafi na idealnego? To chyba nie w tą stronę powinno iść :roll: O braniu kota z chorobą (być może, albo zagrożonego nią) o której nic się nie wie, już nawet nie wspomnę.. To czas by dać sobie czas i świadomie decydować na co się piszę, a na co nie, bo mam dziecko. Nie skreślam autorki wątku tylko apeluje, by odsunęła w czasie kolejną adopcje, czy nawet decyzje o posiadaniu zwierzaka.
pwpw
 

Post » Pt lut 07, 2014 15:54 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

floxanna pisze:
myamya pisze:Autorka wątku najwyraźniej jest zielona, jeśli chodzi o kocie sprawy. Nie ma świadomości tego, jak podatne na stres są koty i jak łatwo im się rozchorować np. pod wpływem stresu z przeprowadzki. Nie wie, jak się chorym kotem opiekować i nie potrafi ocenić, na co kot jest chory i jak poważnie.

Przepraszam, ale jak widać, autorka wątku ma dostęp do internetu oraz umiejętność czytania i pisania. Dowiedzieć się podstaw (choćby na zasadzie znalezienia kociarskiego forum i napisania tam posta w stylu: „Chcę wziąć kota, sytuacja jest taka a taka, na co powinnam uważać, na co się przygotować?”) można w ciągu dosłownie jednego dnia — a potem chwilę pomyśleć i dopiero podejmować decyzję.

Ale przecież to norma - ludziom się wydaje, że kot/pies/królik/cokolwiek to żaden problem, wystarczy "kochać" i kupić w zoologicznym worek żarcia z odpowiednim obrazkiem na opakowaniu. :( To po co się czegoś dowiadywać? No takie jest powszechne przekonanie, i trudno na to cokolwiek zaradzić.

myamya

Avatar użytkownika
 
Posty: 3085
Od: Czw cze 23, 2011 12:16
Lokalizacja: Wild West

Post » Pt lut 07, 2014 16:42 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

myamya pisze:
floxanna pisze:
myamya pisze:Autorka wątku najwyraźniej jest zielona, jeśli chodzi o kocie sprawy. Nie ma świadomości tego, jak podatne na stres są koty i jak łatwo im się rozchorować np. pod wpływem stresu z przeprowadzki. Nie wie, jak się chorym kotem opiekować i nie potrafi ocenić, na co kot jest chory i jak poważnie.

Przepraszam, ale jak widać, autorka wątku ma dostęp do internetu oraz umiejętność czytania i pisania. Dowiedzieć się podstaw (choćby na zasadzie znalezienia kociarskiego forum i napisania tam posta w stylu: „Chcę wziąć kota, sytuacja jest taka a taka, na co powinnam uważać, na co się przygotować?”) można w ciągu dosłownie jednego dnia — a potem chwilę pomyśleć i dopiero podejmować decyzję.

Ale przecież to norma - ludziom się wydaje, że kot/pies/królik/cokolwiek to żaden problem, wystarczy "kochać" i kupić w zoologicznym worek żarcia z odpowiednim obrazkiem na opakowaniu. :( To po co się czegoś dowiadywać? No takie jest powszechne przekonanie, i trudno na to cokolwiek zaradzić.

I trudno walczyć z takim przekonaniem, skoro organizacje pro pobierające 1% nic z nim nie robią.. czego mamy tu przykład :(
Jeden się nie spodobał, z resztą wydany bez głowy, to drugiego dali :roll:
Nie znam się, ale nawet z daleka i z małą wiedzą.. źle się dzieje, bardzo źle.. Nawet trudno winić autorkę wątku.. miała prawo być 'zielona', kto nie był na początku tej drogi.. ja na pewno byłam.
pwpw
 

Post » Pt lut 07, 2014 17:09 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Bardzo często koty wydawane ze schroniska SĄ zdrowe i rozsypują się w krótkim czasie. Rozumiem, że trzeba to tłumaczyć kotolubce, osobie niedoświadczonej, ale "starym" forumowiczom ocierającym się również o schroniskowy wolontariat rzecz powinna być znana. Nie wiemy, jaki jest faktyczny stan kota. Opisuje go kompletnie niedoświadczona osoba.
Zatem może nie ma co pomstować tak od razu na SDZ?
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pt lut 07, 2014 17:40 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Femka
Co do SDZ to jak jesteś ciekawa zapraszam na pw... A pomstować jest o co, bo raz wydali niepewnego kota pod względem Felv osobie całkowicie niedoświadczonej i nawet przy dobrej woli miała marne szanse (brak wiedzy) dwa gdy ta zwróciła kota, dając wyraz swojemu niedoświadczeniu dali jej kolejnego, tym razem z co najmniej KK nie uprzedzając, co z tym się wiąże :roll: To nijak nie może się ocierać o profesjonalizm.. Czas chyba zauważać takie rzeczy dla dobra zwierząt :!: I nie tłumaczę tu żadnej ze stron, ale nawet zakładając, ze konkretnych rozmów nie możemy znać, fakty mówią za siebie :roll: Kolejny kot do domu zupełnie na niego nie przygotowanego :roll:
pwpw
 

Post » Pt lut 07, 2014 18:57 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Femka pisze:Bardzo często koty wydawane ze schroniska SĄ zdrowe i rozsypują się w krótkim czasie. Rozumiem, że trzeba to tłumaczyć kotolubce, osobie niedoświadczonej, ale "starym" forumowiczom ocierającym się również o schroniskowy wolontariat rzecz powinna być znana. Nie wiemy, jaki jest faktyczny stan kota. Opisuje go kompletnie niedoświadczona osoba.

Opisuje niedoświadczona osoba, ale o ile zrozumiałam relacjonuje to, co jej ostatecznie powiedział weterynarz w lecznicy SdZ. Białaczki chyba sama sobie nie wymyśliła, antybiogramu chyba też nie?

Zatem może nie ma co pomstować tak od razu na SDZ?

Być może bym uznała, że autorka wątku koloryzuje, gdybym skądinąd nie wiedziała, w jakim stanie są wydawane koty z Jadwisina (te o których wiem *wszystkie* wydane były w stanie złym albo bardzo złym, chyba ze 4 umarły w DT mimo bardzo dużego zaangażowania opiekunów w leczenie).

myamya

Avatar użytkownika
 
Posty: 3085
Od: Czw cze 23, 2011 12:16
Lokalizacja: Wild West

Post » Pt lut 07, 2014 18:59 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Na razie kotolubka się do mnie nie odezwała.
Po tym, co przeczytałam, jakoś nie widzi mi się, żeby dziewczyna w ogóle miała pojęcie o tym, że zwierzęta chorują. A w domu jest małe dziecko. Dla mnie to prosty przepis na tragedię.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18767
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt lut 07, 2014 20:45 Re: Mały Bruno pilnie szuka domku...Warszawa

Kotolubko - jeśli koniecznie musisz mieć kota to adoptuj go z DT . Co prawda i tak nie ma gwarancji ,że przy zmianie miejsca zamieszkania na skutek stresu najzdrowszy kot na świecie raptem nie stanie się kotem chorym. Ale adoptujesz odkarmionego , przetestowanego kota i tym samym zwolnisz miejsce na ratowanie kolejnej biedy.
Takie były moje początki :
Po odejściu moje Zuzi[*] w depresję popadł Filon. To bardzo wrażliwy kocurek a Zuzia długo chorowała .Rok walczyłam o jej życie . Najpierw mięsak poszczepienny ,operacja , chemioterapia , skończyło się mocznicą. Już w tym czasie Filon bardzo przeżywał to co działo się w domu, wystąpił u niego wrzód eozynofilowy , brał sterydy. Nie mogłam szczepić ani jednego ani drugiego. Gdy Filon wysiadł psychicznie, postanowiłam znaleźć mu przyjaciółkę. Pojechałam do schroniska. Wybrana przez wolontariuszką koteczka dzień wcześniej dostała kk i ze względu na stan Filonka nie mogłam jej adoptować.Tzn ja chciałam zaryzykować ale wet kazał mi puknąć się w głowę. Wolontariuszka skierowała mnie wówczas do DT i zrobiłyśmy "transakcję wiązaną". Adoptowałam stamtąd zdrową kotkę a dziewczyna zabrała ze schronu chorego kota. Moja niedoszła koteczka też pojechała do innego DT, który wsparłam finansowo w jej leczeniu.
Ale i tak uparłam się ,że adoptuję kota ze schroniska. Wypatrzyłam czarną koteczkę na ich stronie.Mój Filon nadal był leczony. No i dostałam informację ,że ta koteczka zaczęła bardzo chorować a ja znów nie mogłam jej zabrać. Ale poprosiłam znany mi już wówczas DT o pomoc. Adoptowałam tę chorą kotkę , która od razu pojechała na leczenie do DT. Sfinansowałam jej pobyt tam , w tym czasie zaszczepiłam Filona. Kiciunia zdrowiutka przyjechała do mnie po miesiącu.
Zawsze jest wyjście i rozwiązanie. Zawsze znajdzie się pomoc. Ale trzeba mieć wiele empatii , szacunku i naprawdę kochać każde zwierzę aby pomagać a nie szkodzić .
Kotolubko - postąpiłaś bardzo źle . Dlatego posłuchaj tych wszystkich rad jakich Ci tu udzielają. Wyciągnij z tego wnioski , obetrzyj łzy i pomóż pomóc tym kotom.

A to że później sama zostałam DT i do dnia dzisiejszego jestem wolontariuszką w schronisku - to już inna bajka.
Obrazek

MałgosiaZ

 
Posty: 2739
Od: Nie lut 06, 2011 20:40
Lokalizacja: Warszawa-Grochów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 199 gości