» Śro paź 26, 2011 14:22
Re: Kotki z lecznicy - Katowice - PILNE
Na allegro nie mają.
Tak chciałabym pomóc tej pani doktor. Ludzie wciąż jej znoszą, a ona nie potrafi odmówić. Gdy ostatnio u niej byłam to oprócz 15 kotów, miała również dwa gołębie i chomika porzuconego. To lekarka o wielkim sercu, ale przygnieciona teraz taką odpowiedzialnością. Nie ma kiedy odpocząć. Przecież samo sprzątanie i karmienie tylu zwierząt zajmuje czas i pieniądze. Do tego, nawet w week-end musi podjechać do lecznicy, żeby stadko nakarmić i oporządzić. Niestety ludzie to wykorzystują. Dobrze, że znajdują i przynoszą do leczenia, nie przechodzą obojętnie, ale dlaczego nie ponoszą dalszej odpowiedzialności za znalezione zwierzę? Nawet jeśli nie mają warunków lokalowych, to chociaż jakiś pieniążek mogliby zostawić na dalsze leczenie i karmienie. Najprościej jest podrzucić. Tak jak te ostatnie maluszki z grypą, w kartoniku, pod drzwiami.
Ja teraz mam dwa małe tymczaski, właśnie jeden od niej. Wzięłam dwa, ale jedna z małych białych siostrzyczek po kilku dniach zmarła. Była bardzo słaba.
Gdyby nie te tymczaski to od razu wzięłabym od niej kotkę buraskę znalezioną w lesie. Jest jeszcze w trakcie leczenia. Zakochałam się w niej na zabój. Gdy tylko wchodzi się do łazienki w lecznicy, gdzie kotka urzęduje, to od razu zrywa się z wygiętym w pałączek grzbiecikiem i mrucząc prosi o głaskanie. Jest taka delikatna i subtelna. Jeszcze jej nie prezentuję, gdyż dopiero po wyleczeniu będziemy szukać dla niej domu. A leczenie jeszcze potrwa.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop