Ech widzę że nie tylko u mnie patowa sytuacja.miałam już mieć -zimę,dokarmianie kotów i sterylki nie wiem za co.Ale przyroda nie lubi próżni.jeden z dwóch czarnych kociaków wyadoptowanych 11 . 11 do Opola (kocięta 2,5 miesięczne)wrócił na sygnale po tygodniu.Nic nie jadł,wymiotował.Wrócił chudy i biedny.jak wyszedł z kontenera to rzucił się na wątróbkę moich kotów.I zjadł miseczkę.Właściciele mówili że jeden wet znalazł w pyszczku wielkie nadżerki-sprawdziłam,w buzi czysto.Druga wetka obstawiała zatkanie robalami po odrobaczaniu-kot wypróżnia się prawidłowo,je za dwa koty,jest jeszcze blady,ale ma energię i mam nadzieję że wszystko pójdzie ku lepszemu.Zostaje u swojej opiekunki tymczasowej na zawsze.Chodzę z nim do weta,bo wet w Opolu zastanawiał się nad ostatecznymi rozwiązaniami

,wolę monitorować.W każdym bądź razie mały ma się dobrze,biega,je bardzo dużo,rozrabia,nie daje spać.W tamtym domu tylko leżał-tęsknota u takiego małego kota który notabene był tam z bratem?Brat ok ,został tam,dostaję zdjęcia i widać że jest kochany.
A dziś telefon-pani Olu ,złapałam siostrę Arnolda-słaba,katar,proszę ją zabrać do weta.I zabiorę.Byłam ją zobaczyć-przestraszona,oczy nie zaklejone , nie chce jeść,mam nadzieję że ze strachu .Boje się,nie zniosę kolejnej porażki,trzymajcie kciuki