Coś kiepsko trzymacie te kciuki
Niestety, pani Ania się nie zdecydowała.
Mówi, że nie spała pół nocy ciężko myśląc, ale wciąż nie czuje się gotowa na nowego kota.
Została nawet opiórczona za egoizm przez własną mamę, która widziała ogłoszenie w gazecie, ale coś nie może się przemóc. Boi się, że będzie porównywać ze zmarłym Melkiem i mieć żal, że nowy kociak jest inny. Rozumiem, choć szkoda, bo takich porównań i tak się nie uniknie, niezależnie od tego, kiedy pojawi się w domu nowy rezydent.
Nie zadziałał mój - pół żartem, pół serio - mały szantaż, że zrobiłaby dwa dobre uczynki za jednym zamachem, czyli dała dom potrzebującemu i uwolniła mój budżet od pozycji pod nazwą Lucuś
Nie skreślam jej jednak zupełnie, bo sama powiedziała, że gdyby nikt malucha nie chciał, to jest gotowa przemyśleć swoją decyzję jeszcze raz. A chwilowo obiecała zachwalać Lucusia, gdyby ktoś w lecznicy o niego pytał.
Druga pani okazała się niewypałem. Wczoraj nie odbierała telefonu, a dziś radośnie oświadczyła, że sprawa nieaktualna, bo ma już kociaka; nawet podobnego do Lucusia

. Najwyraźniej z ogłoszenia typu "oddam kotka w dobre ręce", bo z innego by raczej tak ekspresowo kota nie dostała. Kij jej w oko
A Lucuś tymczasem odkrył uroki spacerków po korytarzu klatki schodowej. Po otwarciu drzwi wystrzela jak z armaty i pędzi na drugi koniec (korytarz ma jakieś 30 metrów długości), odbija się od ściany i pędzi z powrotem "z rozwianym włosem" i oczami jak pięciozłotówki; i tak kilka razy pod rząd

Potem albo ganiają się z rudzielcem albo zajmują miejscówki na wycieraczkach sąsiadów i leżą robiąc nic; względnie obijają się o ściany goniąc morelowe pestki

Kolacja znika później w kilka sekund
No i mam kolejne rysy na organizmie. Wylazłam rano spod prysznica, namaściłam się, a następnie przykucnęłam w dezabilu, żeby usunąć z kuwety kocie produkcje. Lucuś uznał w tym momencie, że musi natychmiast sprawdzić co jest w umywalni i żeby się tam dostać, wskoczył mi na gołe plecy - cud,
mniót, malina normalnie
Jutro wywieszam resztę ogłoszeń.