Marlon pisze:Dobrze wiesz, że każdy z nas działa wolontariacko, nikt nie ma nic z tego, że zajmuje się kotami, wprost przeciwnie - zarwane noce, tysiące problemów, zaniedbanie swojej pracy zawodowej, rodziny, domu, swoich zwierząt nawet, poniszczone samochody, mieszkania i tysiące złotych wydawanych rocznie na "nie swoje" koty tylko zgłoszenia innych, brak własnego życia. Słowo "dziękuje" słyszymy raz na ruski rok, myślisz, że ja np. dziękuje Monice K., że uratowała Pieguska, Świerszcza albo innego kota. Nie! Niestety nie a może i powinnam. Zero wdzięczności ze strony osób którym pomagamy, jak pożyczamy klatke czy transporter musimy ją zawieźć do tego kogoś jak ludzie oddają to przeważnie brudne i znów trzeba po to jechać, setki telefonów od osób które wymagają naszej pomocy, bo to nasz obowiązek, robimy co się da a i tak spotykamy na swojej drodze coraz więcej zwierząt proszących o pomoc. no i co zrobić?
Że nie usłyszymy 'dziękuję' to pół biedy, ja naprzykład dziś musiałam wysłuchać steku wyzwisk od jednej pani, która nawet nie mieszka w tym bloku spod, którego złapałam kotkę do sterylizacji, gdzie 'łowca skórek' i 'idiotka co męczy koty' to jedne z łagodniejszych.
Ale po odebraniu 3 telefonów od niej, w których mnie bluzgała, za czwartym telefonem nawet udało mi się coś tam jej wytłumaczyć.
Mi już od jakiegoś czasu niezależnie 3 osoby zgłaszały temat tych kotów spod wieżowca na Pańskiej. Jest tam trójka kociąt, urodzonych na koniec czerwca, czyli już prawie 4 miesięcznych, jeden burasem ma jedno oko. Ich matka na moje oko była już w drugiej ciąży, mogę się mylić, ale to się wyjaśni niebawem, więc złapałam tą kotkę, pomagały mi dwie dziewczyny z tego bloku i jedna starsza pani co też mieszka w tym bloku i dokarmia tą kotkę, więc mieszkańcy przynajmniej ci z którymi rozmawiałam byli jak najbardziej za.
Dla mnie nie było temetu do zastanawiania się, koty mają tam lichy domek, mały ogródek, idzie zima, po co kotka ma się okocić, ale jednak niektórzy mają inne teorie.
Pani, która tylko czasem przyjeżdża tam ale ona mi "zabrania zabierania tej kotki", "nie zgadza się na sterylizację" , ja się pytam czy to jest pani kotka, ona: ja ją od 3 lat "prowadzę", ja się pytam, to tak ją pani prowadzi, że ona się koci tu pod blokiem?
Ona: Pani weźmie te młode koty a kotkę zostawi w spokoju!
Ja mówię, że nie mam gdzie wziąć tych młodych bo mam cały dom dom zawalony takimi młodymi, których matek nikt nie posterylizował, i że nie biorę młodych jeśli nie wysterylizuję kotki, się pytam czy pani weźmie do domu te kolejne kotki, które być może się urodzą, a ona że mi gwarantuje że kotka nie jest w ciąży, to mówię, że to tym lepiej, bo zabieg będzie mniej obciążający.
Kotka jest u Jacka Kasprzyka, chyba jeszcze dziś będzie miała zabieg, albo już miała.
Naprawdę bywa ciężko
Swoją drogą te 3 kociaki przydałoby się zabrać, śpią pod samochodami, tam jest kiepsko i niebiezpiecznie
Założymy im wątek, będziemy szukać DT, może ktoś chociaż po jednym by wziął, nie wiem jak z ich dzikusowatością, nie garną się do człowieka ale też nie boją się bardzo, podchodzą jak sie z nimi bawić gałązką czy czymś.
Ehh, to tyle musiałam sie troszkę pożalić jaki ciężki jest los 'murzyna', a chyba tylko tu znajdę jakieś zrozumienie













dueciku WW.