wrocilam, obejachalam caly slask i jestem
rano zabralam mala kicie, ok 8-10tyg ze schroniska, pojechalam z nia do weta odrobaczyc, odpchlic i oceniac stan ogolny, zbralam kastrata ktory tam byl
od weta pojechalam do tej rodziny, u ktorej bylam wczoraj z Amisiem pokazac im te koteczke
reakcja Don Pedro byla skrajnie inna, zaciekawil go nowy przybysz ale nie byl agresywnie nastawiony, wachaly sie z zaciekawieniem, kicia zostala u nich
mam zdjecia i z tej wizyty wiec wkleje hurtem wszystkie
a kastrat pojechal ze mna do Katowic gdzie zostal przekazany jayo i gemsi (nicki z dogomanii), kocurek pojechal do nich na dt
ja w drodze powrotnej zahaczylam o Zabrze... skad zabralam dwa szczeniorki, na ktore w Bielsku czekaly juz domki
razem z berni rozwiazlysmy je do nowych domow
paradoksem w historii szczeniorkow jest to, ze w ubieglym tygodniu, w piatek, zawiozlam je z Bielska do Zabrza na dt i w ciagu tygodnia okazalo sie ze musza wracac, bo domki znalazly sie w miejscu skad wyjechaly
pojezdzily sobie malce
w Bielsku przy drodze spotkalysmy niedaleko ulicy spcerujaca kotke, droga jest ruchliwa wiec zgarnelysmy kicie, berni zabrala ja do domu, na oko kicia ma z 10miesiecy
dzien milo by sie zakonczyl gdyby nie to, ze w Zywcu na jezdni zobaczylam dwa rozjechane cialka,
jak zawsze w takiej sytuacji, jesli tylko mam mozliwosc, zatrzymalam sie, to byla dorosla kotka i jej dzieciak ok 4-5 miesieczny
zdjelam je z ulicy i ulozylam pod choinka...
spijcie kruszynki ['] [']