Zimno. Wszystko zamrożone. Nerek dalej nie ma choć Janusz objeździł wczoraj otwockie okolice gotowy kupić co jest. Przytargał 2 kg wątroby ale tylko mamunia ją dostała. I nasze. Ależ było obwąchiwanie, mlaskanie, trzepanie łapkami... Pikuniek zjadł sparzoną, drobniusio pokrojoną. Biedny on jest z tymi dziąsełkami.
Suri kuraka na surowo razem z Chipem obrzępolili i poprawili puszeczką. Suri jeszcze dziś i jutro zastrzyk dostaje , potem odrobaczanie raz jeszcze i zobaczymy co dalej wyjdzie. Podrosła. Zmieniła się w miziaka i kota zabawowego.
Najbardziej zmienia się Drops. Odkrył zabawę. Wspólną zabawę z kociastymi. Szturmuje jak sum jakiegos zdechlaka i zdziwiony patrzy jak spitala przed nim sycząc. Myszka jedynie po nim skacze i paca łapami, wymyślając ile wlezie. Za nic ma jego gabaryty. Wczoraj jak się przeze mnie, leżącej na podusi przebiegł, to jedynie udało mi się lico nadobne ochronić i puch futrzasty z ust zetrzeć. Bo Dropsik za Myszką na drapak wskoczył odbijając się łapami z obu stron mojej głowy i ...zawisł na najwyższej półce. Tyłek ciągnął w dół. A góra kota chciała Myni dać popalić. Strach było pazurki jednak puścić by nie pierdyknąć na panele. Poradził sobie jakoś podciągając się pracowicie. I Dropsik przepadł bo Dropsik drapak odkrył

Cały wieczór dulczył na nim, wskakiwał, zeskakiwał, ostrzył pazurki, polegiwał , bawił się z kotami, darł ryja na koty tarmoszące jego ogon zwisający... Umęczył się wreszcie i usnął... na drapaku.
Telefony o koty są. Przykre ,że większość ludzie nie czyta a potem nie słucha co się mówi o danym kocie i dlaczego akuratnie ten kot do nich się nie nadaje. Tłumaczę np, że TEN kot nie może być jedynakiem bo młody, niezwykle związany z kotami i mogą być problemy. Tłumaczę,że to kot ma być szczęśliwy. A wtedy i dom szczęśliwy będzie. To pani dzwoni po raz drugi przekonując mnie, że ona nawet z nieszczęśliwym kotem wytrzyma ,bo to jej wymarzony kot jest. A poza tym kiedyś tam futrzak przywyknie. A jak nie?....brak odpowiedzi. Brak deklaracji zabezpieczeń , podpisania umowy...To jest omijane jakby tematu nie było. Wiem, obrazoburcze jest to co mówię i piszę. Ale w przypadku adopcji mojego kota, to kot jest ważniejszy niż pragnienia jakiejś tam pani.
Dzowni insza pani i chce już i teraz maluszka bo syn go sobie upatrzył. Bo jest taki jaki sobie wymarzył. Bo synek będzie nieszczęśliwy jak kota nie dostanie. Bo on się załamał już teraz jak usłyszał,że kot do nich nie pójdzie bo... Bo on nawet i 5-6 godzin z koteczkiem będzie sie bawił... Bo będę winna za smutek syneczka... Bo powinnam zrobić test, pozwolić syneczkowi przyjechać i jak zobaczę jakie to dobre dziecko i jak kot w nim się zakocha to... Pani mówi, mówi... Ja tłumaczę, tłumaczę... Przyciśnięta kilkakrotnie o wiek synaczka ,za którego załamkę będę odpowiedzialna, słyszę...25 lat. Syneczek był obecny podczas całej rozmowy i w tle mówił mamuni co ma mówić.