Co Wy tak kochani cicho siedzicie?
U nas dzionek jak co dzień.
Kulinarnie teraz będzie. Zupowo znaczy się. Deczko w nawiązaniu do tematów wcześniejszych.
Nagotowałam ci ja zupinkę. Zacierkowo-kalafiorową. Nie, nie ...nie robiłam sama zacierek. Już w to się nie bawię od kiedy moje łapki są mniej sprawne. To takie wytłumaczenie lenistwa.

Kalafior też nie mojej uprawy choć moją białą dłonią wybierany. Na moim ramieniu dotargany. Zupka jak zupka. Gęsta wyszła (dziwne c`nie

) .Doprawiona. By smaka jednak poprawić dołożyłam zesmażony ...bekonik. Wszem i wobec wiadomo ,że bekon i zacierki wymieszane z kalafiorem doskonale się komponują.

Zadrżałam przed zasmażką z cebulką.

Bo to chyba za dużo szczęścia by było. Rodzina cichcem sprawdzała co w garze i szybko zeżerać zaczęła. Bo u mnie jak zwykle cały sagan był. Co dokładałam produktu to wody musiałam dolewać.

Więc wyszło a wyszło. Ostatek doczekał się Januszowej konsumcji. Garnuszek skromny się uchował. Ale wystarczający by najeść się po pracy. Mąż nałożywszy sobie, coś tam na dnie zostawił jeszcze. Potem piwko, pogaduszki, mizianki... kotów oczywiście. Ja już za stara jestem i za mało przymilna
Ruszył do kuchni po peta i mnie woła machając łapką.
Zobacz No to zobaczyłam. Wspięty na dwie łapki, zanurzony do połowy w saganku, Uliś wyjadał ostały się bekon z dna. Zerknął na nas na chwilkę, coś tam mruknął i zajął się kalafiorem.
Ty mnie to dajesz padło TŻ-towskie.
Nie. Nie mogą wyjadać. Zawsze przykrywam Zawsze?
Ano zawsze bo by... poparzyły się.
No pięknie...
Twoja wina ,że zupę żrą. Jak zwykle zostawiłeś na wierzchu. A potem ja do weta latam bo kupale nie takie.
A jak ja latam to nie martwisz się.
Nie, bo to nie kotów wina. Czort wie co żresz poza domem. Tobie dobrze odgrzewam pochlipkę by wsio ubiło się.
...
Cholera, łyżki mu nie wyjąłeś i zaraz sobie oko wydłubie Uliś nie przejęty naszym gadaniem skończył co miał skończyć i ruszył na okno by z pełnym brzuszkiem powietrza sobie nałapać.