Helska 35, doczytałam. Nie było kotów widać.
Ale byłam za wcześnie, koty pochowane.
Chory maluszek też się nie ujawnił, przez chwilę tylko widziałam mamę. Jutro będę mogła zostać dłużej, wieczorem wyjdą na pewno.
Straż miejska też była powiadomiona i nawet podziałała, a jakże. W kącie stała klatka bytowa, na niej nastawiona łapka. Podobno ktoś się zobowiązał pilnować i złapać, ale nikt nie wiedział, kto
Ale mogę być spokojna, na pewno żaden kot się nie złapie. Po co miałby chodzić po czymś takim.
Złapałyśmy za to kociaka, którego ktoś podrzucił do naszej stołówki. Jutro kociak pojedzie do DT na oswojenie, bo dzikus totalny z niego nie jest, ale płochliwy owszem.