Ja też się boję Najgorsze jest to, że nie mam czasu go intensywnie szukać. Ciągle mam nadzieję, że się przynajmniej pokaże. Tak zrobił ostatnio. Przyszedł, zajrzał tu i ówdzie i nie dał się złapać tylko majestatycznie się oddalił
Dziś spotkałam kawalera na drodze obok działki z domem letnim. Nie ma tam teraz nikogo. Na mój widok oddalił się szybkim truchtem w głąb ogrodu, niewdzięcznik
A może spróbować z klatką łapką? Żeby mimo wszystko nie kusić losu i żeby Duduś mimo wszystko kontynuował oswajanie? Byłam ostatnio u Demi i maleńka coraz ładniej się socjalizuje. Może jednak spróbowac go złapać metodą klatkową?
Spodziewałam się, że Duduś będzie przynajmniej przychodził na jedzenie a tu nic. Albo przychodzi w nocy kiedy nikt nie widzi.
Kiciuś nie robił wrażenia dzikunka. dawał się miziać i pierwsze dwa dni wracał grzecznie do domu. Mam straszne wyrzuty sumienia, że go nie zamknęłam w innym pokoju.
jak tam Duduś? jest szansa na złapanie kotusia w klatkę łapkę? z tego co czytam, nie ma szans, żeby on sam przyszedł na karmienie czy na głaski... a im dłużej jest na zewnątrz tym większe szanse że po powrocie będzie zapchlony, zakleszczony, zakichany i zaświerzbiony
Niekoniecznie musi wrócić chory. Jest ciepło. Zaczynam podejrzewać, że wprosił sie do kogoś na michę bo nie wyobrażam sobie żeby nic nie jadł. Wydrukuję zdjęcie i zrobię ogłoszenia, powrzucam do skrzynek sąsiadom i powieszę w różnych miejscach, ale dopiero po następnej niedzieli.
I jak? Nic nie wiadomo? Przecież nie mógł się zapaść pod ziemię Nie ma szansy na znalezienie? Co z klatką łapką? Nie ma jakiejś "konkurencyjnej" stołówki? Wieczorami może go gdzieś nie widać???
Konkurencyjnych stołówek to Duduś ma tu na pęczki. Ludzie przyjeżdżający do domów letnich często dokarmiają koty, które wracają na stare śmieci dopiero po ich wyjeździe.
Trochę liczyłam na to, że burza i załamanie pogody przygna Dudusia pod dach ale nic takiego się nie stało.