Moja Pyśka też na początku nie była w ogóle miziasta.. dzika, nieufna, wzięta z piwnicy jako całkiem dzika koteczka.. miała osiem miesięcy i całe swoje ośmiomiesięczne życie spędziła w zamkniętej, ciemnej piwnicy.. ludzi bała się jak diabeł święconej wody..
Pół roku ją oswajałam.. A i tak pierwsze miesiące przesiedziała za kanapą.. tam miala miseczki i kuwetkę.. Nie dawała się dotknąć, nie mówiąc już o wzięciu na ręce..
Teraz natomiast jest moim jedynym kotem ze stada, który przylatuje do mnie jak ją zawołam po imieniu.. pcha się na kolana, uwielbia trzymanie na rękach i całowanie po brzuszku..

w podziękowaniu za głaski i mizianki liże mnie po rękach..
Właściwie uznaje tylko mnie, obcych się boi i raczej nie pozwala sie do siebie zbliżyć..
Jedynym wyjątkiem jest MariaD, której pozwala na obcinanie pazurków i focenie z bliska brzuszka..
