Jestem na chwilkę.
To tak:
Niuniek już dwa razy zjadł sam, nie musiałam karmić. Filipek je i bawi się.
Matyldzia słabiutka, ale coś tam podlizuje już sama i oczywiście karmię. Ze strzykawki papke wcina. Z noska lecą jeszcze gile i teraz nie żółto-zielone, tylko żółtokrwiste, jednak mniej już leci. Trzeba co chwilę wycierać. Kupki mają dobre. Może będzie już dobrze.
Byłam dzisiaj w Białymstoku, bo
Kochana Erin dała nam srebro koloidalne, beta glukan, cykloferon i b. dobre żarełko dla nich. Ciocia, baaaardzo dziękujemy, jesteś kochana 
Po spotkaniu, zajechałam do Lecznicy, gdzie były leczone karzełki, żeby w końcu wziąć historię choroby dziewczynek i przy okazji pogadałam o Tej zarazie. Lekarze powiedzieli mi na podstawie wywiadu ze mną, że to nie chlamydia, skoro oczy maja w porządku. Bo przy chlamydi oczy, powieki zaplewione, czy jakos tak(?) jednym słowem z oczami źle. A u nich oczki ładne sa. Powiedzieli, że to raczej postać kk nasilona. I że gdyby to była chlamydia, to wszystkie koty byłyby chore. Tak samo gdyby to było pp.
Trochę mnie pocieszyli. . . . .może faktycznie to kk?
Ok, musze iść, bo zaczyna dziewczynka sie krecić, może siusiu chce.
Dobranoc kochani i dziękuję, że jesteście z nami
