Cynamon - ma dom. Wreszcie......:-)

Przepraszam, ze napisałam to zdanie o zakochaniu - to miało być takie lekkie, żartobliwe (ikonki?) zdanie, a wzbudziło tyle emocji. chciałam pomóc, a wyszło tak jak zawsze ...(żart)

To co myślę, na temat dzwoniących, zostawiam dla siebie. Nigdy jednak nie zakładam, że ktoś, kto dzwoni ma złe zamiary.
Może mi nie odpowiadać, moje i jego prawo.
Jeżeli jednak widzę dobrą wolę, staram się ufać. I wierzę w zakochania. Wierzę też, ze ktoś kto nie miał do czynienia z padaczką, poczuł się bezradny i nie dał rady.

7 lat temu pojechałam po Jasia do Warszawy pociągiem i miałam ze sobą jakąś skleconą naprędce paczkę - nie transporter. Mój TZ pukał się w głowę, dzieci również.
Na wizycie u dziewczyny z miau czułam się jak na przesłuchaniu.
Jaś był schorowanym półrocznym kociakiem z wyłysiałymi oczami, ale wtedy był zaleczony.
Nie usłyszałam połowy tego co powinnam o nim wiedzieć, ale mniejsza z tym.
Dziewczyna po jakimś czasie chyba mi zaufała. Pożyczyłam szelki, smyczkę, żeby w razie czego miec dodatkowe zabezpieczenie. i w środku zimy ruszyłam z Jasiem do domu.
Byłam z nią w kontakcie, pomagała, kiedy Jaś zaczął robić po kątach i kiedy bałam się, ze coś nie tak robię. Jakoś wspólnie dałyśmy radę, ale od niej wymagało to cierpliwości, a ode mnie dosyć dużego wysiłku.
Potem Jaś zaczął chorować i kiedy jeździłam do wetów, dowiedziałam się, że Jaś nigdy nie był zdrowy i że leczenie potrwa i że będą koszty i że kot zawsze będzie słaby.
Dodatkowo mój rezydent, zupełnie nie chciał go zaakceptować.
Miałam różne myśli i momentami miałam żal, że nie usłyszałam od dziewczyny, że Jaś jest chory i pewnie będzie chorował dalej, ze czeka mnie duży wydatek, wizyty u weta, nerwy. Potem jednak doszłam do wniosku, że dzięki temu, że go wzięłam mógł dojść do siebie i że w sumie dobrze się stało.
Kocham Jasia od pierwszego wejrzenia, zobaczyłam go tu, na forum na małym zdjęciu - małego, smutnego burasia z grzywką.
A że po drodze nie było ani mi, ani jej łatwo??
Nie było, ale starałyśmy się sobie ufać i wierzyć, ze pomimo błędów, robimy to co możemy, żeby tego kota uratować. Ona nie obrażała się i nie rzucała słuchawki, aja słuchałam tego co mi radzi. Wszystko dobrze się skończyło.

Być może dlatego mam inne podejście do tych, którzy popełniają błędy i wiedzą zbyt mało, nie rozumieją potrzeby sterylizacji, czy zabezpieczania okien.

Dokładnie - wiesz świat lubi różnorodność - ja zakładam, ze jest w nim miejsce i dla Ciebie i dla mnie.

Ja nie wierzę w zakochania. I nie wierzę ludziom. Moze za dużo w życiu widziałam.......moze za wiele razy słuchałam obietnic....
Pozostanę jednak przy swoim....... bo wierzę w moją wersję.
Chętnie każdemu kto chce słuchać opowiadam. Ostatnio tak opowiadałam o Gerardzie, pokazywałam badania, dałam nawet skierowanie, przygotowałam listę zakupów......
Wszystko miało być pięknie. Nie bylo.

Każdy ma swoje doświadczenia. I jak mi dzwoni laska która szuka partnera dla swojej norweskiej kotki, bo mieszanki śliczne wychodzą..........to nie próbuję jej zrozumieć. Czasem próbuję wytłumaczyć, czemu potępiam to co chce zrobić.....ale nie zawsze ....... Wiesz....... ktoś mądry kiedyś powiedział/napisał? : nie dyskutuj z głupcem - najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona na argumenty.

Tak czy siak fajnie by było gdyby Cynamon dom znalazł:-). Dobry dom i tu się myślę zgadzamy.

Neigh pisze:A tak przy okazji.......jak się ktoś nie podpisuje w mailu, to też mam się nie podpisywać? Bo ja nie bardzo umiem, mam odruch.

W sumie to sluzbowo mi nie wypada, ale jak wystawialam prywatnie tymczasy, to tak - nie podpisywalam sie. Jesli ktos pytal tylko w mailu np. czy kot dalej do oddania, to bylo "tak". Jesli ktos na tyle nie szanuje drugiego czlowieka, to i ja nie czuje sie zobowiazana jakos specjalnie do przedstawiania sie i uzewnetrzniania. Poza tym jesli nie napisze nawet imienia, to przeciez nie wiem jak sie zwracac, bo to kobieta czy mezczyzna jest?

Neigh pisze:Dziś dostałam maila cytuje : wykastrowane te koty?
No to napisałam: "wykastrowane". No bo co wiecej?

I to byla bardzo dobra odpowiedz. :-)

A ja czasem pytam: "a wolalby pan/pani zeby byl po kastracji?". I wtedy odpowiedz sporo mowi. ;-)

dla Cymka - lista ogłoszeń http://www.voila.pl/261/ta0fj/

Nemi pisze:dla Cymka - lista ogłoszeń http://www.voila.pl/261/ta0fj/

W pas się kłaniamy wraz z Cynamonem:-)

No wygląda na to, ze nawet obietnice Edziny co do Iwanowego domu nie były potrzebne :lol:

Neigh pisze:No wygląda na to, ze nawet obietnice Edziny co do Iwanowego domu nie były potrzebne

Hehe. Odbiło się rykoszetem od Cynamona?

Edzina pisze:
Neigh pisze:No wygląda na to, ze nawet obietnice Edziny co do Iwanowego domu nie były potrzebne

Hehe. Odbiło się rykoszetem od Cynamona?

Moze tak być. To weź popracuj jeszcze nad Cymkiem. Jak pojedziemy po Iwasia to od razu weźmiemy obu......

Z allegro ktoś dzwonił??
Czyżby już z ogłoszenia??
I taki idealny??
Trzymam kciuki za Iwana.

Taki idealny :evil:

Z forum

A wiecie, że coś w tym jest. Amcia mówiła, że zajrzała do wątku Cynamona, bo tytuł tematu jej sie podobał. Ona nieprawdopodobnie lubi cynamon. A tam dowiedziała się o Iwanie i poszukała jego osobistego wątku. Reszta wiadoma.

Neigh pisze:To weź popracuj jeszcze nad Cymkiem. Jak pojedziemy po Iwasia to od razu weźmiemy obu......

A u kogo będzie? Wiesz... JA JESTEM PRZEKONANA, że zanim do Ciebie dojadę z transporterem po Cynamona, to on już będzie grzał tyłeczek w DS. :mrgreen:

I tej wersji się trzymamy...

Anda pisze:Z allegro ktoś dzwonił??
Czyżby już z ogłoszenia??
I taki idealny??
Trzymam kciuki za Iwana.

Posłuchaj mam prośbę - nie lubisz mnie ok nie musisz, ale odpuść sobie złośliwości, dobra?
Mnie nie zmienisz bo ja tej zmiany nie chcę, a ja Cię zmieniać nie próbuję........bo wiem że kazdy ma prawo do bycia sobą.
Starałam sie zakopać topór wojenny. A Ty dalej swoje......
Nie umiesz odpuścić? Dla dobra Cynamona ...

Wiesz jak jesteś ciekawa czemu nie nie wierzę ludziom, to moze poczytaj u Gerarda tam opisałam szczegółowo klilka rozmów. Albo u Morelki....też dałam Pani kredyt zaufania.

Założyłaś że ja najezdzam na ludzi......nie. Po prostu dostają to co sami dają.
Be - do mnie napisała, przedstawiła sytuację, użyła paru magicznych słow.....i tyle. Wystarczyło.

Gdyby napisała - to kiedy mi dowieziesz tego kota? To pewnie byśmy inaczej rozmawiały.

Wczoraj dziewczyna z forum była na wizycie przedadopcyjnej dla Gerarda - no i co ? Ano pies karmiony resztkami ze stołu, mąż który o niczym nie wie - ale na pewno pokocha. Poprzedni pies ( tu się dziecko wygadało ) oddany do schronu bo agresywny był....i maż oddał.

Ale generalnie bardzo mili ludzie, pies ogólnie zadbany - no i co powinnam im uwierzyć i zaufać. Pani dzwoniła do mnie ze 6 razy, marzy o takim kocie.......zakochana po uszy.

I hihihi czysto rozrywkowo - kochało się we mnie kilku facetów.....ale jakoś nie za każdego z nich wychodziłam za mąż:-)

Anda pisze:Z allegro ktoś dzwonił??
Czyżby już z ogłoszenia??
I taki idealny??

Ale allegro jest naprawdę bardzo pomocne w znajdowaniu domów. I czasem sensowni ludzie piszą i dzwonią, więc nie rozumiem tego zdziwienia... Przecież wiadomo, że nie oddaje się komukolwiek, tylko najpierw rozmawia.

Nie bardzo cie rozumiem i nie wiem dlaczego skoczyłas do mnie. Nie będę po raz kolejny tłumaczyć każdego słowa, bo akurat Ty uważasz je za złośliwe (tak chyba jest od mojego pierwszego postu)
Jeżeli tu przyszłam, całkiem obca, i zaoferowałam pomoc - czyli mój czas i pieniądze - to raczej nie ze złymi zamiarami.
Mam co robić, tez już jestem duża, a może nawet stara i nie lubię ani się tłumaczyć z każdego słowa, ani przebywać w mało przyjemnych miejscach.
Dlatego znikam dla swojego dobra (przede wszystkim) i wątkowych kotów, którym taki jazgot zdecydowanie nie służy.

Bardzo mi przykro.

Cynamon - ma dom. Wreszcie......:-)

Kto przegląda forum