Po drugie historyjka;
wracam wczoraj z biura. Jadę ulicą Politechniki, na czerwonym stoję na Żeromskiego przy Mickiewicza, łodzianie wiedzą, że to duże skrzyżowanie, dla wszystkich obcych (ten obcy by Irena Jurgielewiczowa) zumi obrazujący
http://www.zumi.pl/namapie.html?qt=&loc ... &cId=&sId= wersja hybryda ładnie obrazuje ilość pasów. Dodam, że przez skrzyżowanie przejeżdżają też tramwaje. Napięcie rośnie?
Skrzyżowanie pośród samochodów przekracza pies, wcale się nie rozgląda na boki, na karku dumnie połyskuje niebieska adresatka. Mieni się w słońcu. W samochodzie stojącym obok są otwarte okna, słyszę komentarz, "o już po psie, zaraz go coś trzaśnie". Pies zniknął mi z oczu za murkiem (bo jesteśmy nad wiaduktem). Zmieniło się światło, przejechałam skrzyżowanie, patrzę na prawo, przygotowana że leży potrącony na poboczu. Pies cudem przeszedł bez szwanku przez skrzyżowanie i siusia beztrosko na skwerku przy ulicy. Zjechałam na pobocze i wołam pieska.
Muszę wyjaśnić znaczenie słowa "piesek", w moim słowniku jest to zarówno jork jak i dog, w opisywanym przypadku mamy do czynienia z wielkością duży w kategoriach /mały/średni/duży/olbrzymi/.
Gdzieś już wspominałam, że jestem chora, cały czas mam zapalenie krtani, moje wołanie jest jak przykurzony szept, pośród gwaru ulicy a gwizdać, no gwizdać głośno w ogóle nie potrafię. Pies pobiegł dalej. Widać że mocno zakręcony, zmienia kierunki, skręca w bramy, węszy, zawraca. Obserwuję go z samochodu, kolejne skrzyżowanie, znów się udało ale pies wygląda na "niemiastowego" czyli nie zatrzymuje się i nie sprawdza czy coś jedzie...
Wzięłam go fortelem, nie miałam czasu zbudować czarciej zapadki, ale na ulicy Gdańskiej wyprzedziłam go o kilkanaście metrów, zatrzymałam samochód, wyszłam na chodnik i przyklęknęłam z wyciągniętą ręką, wbiegł prosto na mnie. I tu pułapka, czyli mój łagodny choć przykurzony głosik, dał się zwabić do pogłaskania. Jak już się dał pogłaskać, dał się złapać za obrożę, gdzie jak zauważyłam wcześniej w słońcu lśniła adresatka.
Teraz quiz dla czytaczy -> kto obstawia, że mam w domu pieseczka?
ciąg dalszy nastąpi