Czas odkurzyć wątek... bo się zmieniło, niestety, na gorsze.
Wczoraj Pędzel- ponieważ schudł znacznie, bez żadnej widocznej dla mnie przyczyny- został zabrany do gabinetu weterynaryjnego.
Ponieważ stan zębów był dosyć dobry, zrobione zostały testy- FelV wyszło ujemnie, niestety FIV+ czyli pozytywnie
Kocur dostał Zylexis, leki przeciwzapalne. Zalecono również wysokokaloryczną karmę- obecnie dostaje RC Pediatric/Queen. Plus oczywiście wyszłam z pudełeczkiem Immuactivu, do dodawania do codziennego jedzenia.
Oczywiście Pędzel zakończył niniejszym swój żywot kota wychodzącego- co bardzo przeżywa, płacze i smęci, żeby wypuścić. Na innym forum poradzono mi wybudowanie woliery- w sumie całkiem dobry pomysł, wart zrealizowania.
Niestety, zdaję sobie sprawę, że Pędzel zaraził się FIVem podczas pobytu u mnie- albo od moich kotów wolno żyjących lub od okolicznych stad, lub od mojego FIVka, który mieszka w domu. Nie zamierzam nawet czarować, że on od zawsze był chory, tylko nie wyszło w testach- trzy lata temu testy wychodziły konsekwentnie ujemnie, więc był zdrowy.
Czuję się strasznie, bo zdaję sobie sprawę, że to moja wina, że zachorował
Sam Pędzel czuje się dosyć dobrze. W poniedziałek dostanie kolejną dawkę Zylexisu, w tygodniu zrobimy badania biochemiczne oraz morfologię z rozmazem, żeby zobaczyć "co się dzieje w kocie".