» Sob gru 13, 2008 20:31
10. grudnia na wwątku Gapcia napisałem
Izabela, dziękuję za dobre wiadomości.
Trochę martwiłem się o niego, o jego zachowanie po zamknięciu, no a informacja o kuwecie to mnie zaskoczyła, mądry kotek, grzeczny, nie chce Tobie sprawiać kłopotów, pracy i tak masz napewno dosyć.
Możliwe że Pączuś miał kiedyś domek.
Pojawił się w okolicy jakieś 4 a może 5 lat temu. Na poczatku był 3 bloki dalej, tam taki szeroki trawnik , płotek, krzaczki. Widać było miseczki, znaczy że był dokarmiany. Były okresy że nie spotkałem jego.
Od ubiegłego roku przeniósł się bliżej mojego bloku, nie wiem dlaczego.
Większy ruch , dojscie do sklepów, wąski trawnik, chodnik prawie przy balkonach.
W tym roku na wiosnę zniknął, cały marzec i kwiecień go nie było. No i w końcu się pojawil, nie poznałem go w pierwszej chwili, skóra i kości, ruda sierść, osłabiony tak że miał problem z chodzeniem, przewracał się. Pozostała tylko ta wielka głowa i te w dalszym ciągu ufne oczy.
Myślałem że nie przeżyje. Ale udało się, trwało to trochę ale udało się, wrócił do formy. No i niestety, żeby nie było zbyt szczęśliwie , problem z ogonkiem.
PĄCZUSIA GUBI NADMIERNA UFNOŚĆ DO LUDZI
Byłoby wspaniale gdyby znalazł domek, On naprawdę doznał byt wiele krzywdy.
Czasami się dziwię skąd bierze się ta ufność.......................
Czy napewno zasługujemy
............................................................................................
Nie wiem co jeszcze mógłbym dodać. Faktem jest że Pączuś nie miał szczęścia do spotkań ludźmi. Podchodził ufnie do wszyskich, nadstawiając łepek do głaskania, czasami był pogłaskany , czasami zignorowany, potraktowany jako chodzące źródło infekcji dla dzieci przez niektóre mamy, a czasami wręcz wrogo a nawet agresywnie. Ale on jest taki że kopnięty przez jednego człowieka biegł do następnego człowieka pełen ufności.
Właśnie ta ufność doprowadzała do tego że był kilka razy poturbowany, no i ci napakowani módzieńcy ze swoimi amstafami, szczujący te swoje psy na kota.
A najgorszy jest brak reakcji otoczenia, ludzie patrzący w płyty chodnikowe albo odwracający głowę w inną stronę.
Wcześniej napisałem o problemie z ogonkiem, delikatnie to nazwałem.
nie wiem co Pączusiowi zrobiono w ogon, ale wydaje mi się że mógł być oblany jakąś żrącą substancją , jakimś kwasem.
No ale teraz mam nadzieję że znajdzie swój domek, szkoda tylko że biegnąc na spotkanie swojego Dużego nie będzie mógł radośnie machać ogonkiem
Izabela, zdjęcie jest piękne. Pomimo operacji wygląda wspaniale.
Chwilowym brakiem apetytu na razie nie zamartwiajmy się, jest w końcu po operacji, stracił ogonek no to to pod ogonkiem.
My też nie mamy codziennie takiego samego apetytu