Krówka ktoś chyba wyrzucił.
Albo sam się zgubił.
Latem mieszkał pod balkonami dwa bloki dalej. Odwiedzałam go tam z jedzeniem bo nie mógł sie nauczyc o której godzinie karmie u siebie pod blokiem.
Krówek jest krówkowy ma cudne wąsiki niczym Charlie Chaplin i brode niedogoloną z jednej strony.
Będzie dużym kocurkiem. Ma na moje niezbyt fachowe oko około 8-9 miesięcy a już jest większy od moich przyblokowych dziczków.
Ma grubaśne bardzo łapki.
Już się nauczył o której godzinie daję jeść i czeka zawsze pod klatką.
Jak mnie widzi biegnie do mnie z wielkim wrzaskiem " jeść, dawaj jeść!!! ale może najpierw pomiziaj coooo?"
Później idzie krok przede mną i dyskutując usiłuje mnie zaznaczyć
Bo Krówek jest pełnojajeczny.
I jeszcze nie bardzo sobie umie z tą pełnojajecznością poradzić
Pryska na wszystko na co się da.
Juz dwa razy oznaczył mi garnek z jedzeniem dla dzikotów.
Pierdoła jest straszna.
Długo, długo nie umiał wskakiwać na śmietnik.
Nie boi się ludzi ani psów
Do psów się łasi.
Z ludzmi usiłuje iść do klatki.
Tak pisałam na poczatku grudnia.
Czasami jednak los działa bardzo pokrętnie.
Krówek nie przyszedł na karmienie przez trzy dni.
Było wtedy bardzo zimno i mokro.
Jak w końcu przyszedł to okazało się że jest chory bardzo.
Jedno oko miał zaklejone ropą, z drugiego coś ciekło.
Kichał ropą i krwią.
Nawet nie mial siły miauczeć, chrypiał tylko jak zdarta płyta.
Więc.....
Teraz siedzi u mnie w łazience.
Jest prawie zdrowy i miziasty niesamowicie.
Można mu zakrapiać oczy, obcinać pazury, wciskać tabletki do pysia.
A on mruczymruczymruczy.
Boi się tylko transporterka.
Jak jechaliśmy do weta to się zesikal ze strachu.
Ale w szeleczkach jeździ jak złoto.
Siedzi na kolanach troszkę drze pysia, ot tak zebym nie pomyślała ze lubi jeździć i wyciąga szyję żeby wszystko widzieć.
Za jakis tydzień bedzie kastrowany.
Szuka domu.