Kumpel to pies... teraz już wiemy, że duży. Ale tego dnia wpadł mi pod nogi mały szczeniaczek. Wracałam po nocce z pracy... i zauważyłam, że kilka dziewczynek idących do szkoły uciakało przed nim. Dorośli też nie przejawiali ochoty na kontakt z psiakiem (pewnie mieli już swoje w domu). Zabrałam tą kluchę (ocenioną na 3,5 miesiąca) do domu.
Oczywiście mąż zaprotestował nieco.... ale zgodził się, że jeśli nie znajdzie się właściciel to psiak zostanie u nas. Łatwo się domyślić, że właściciel się nie znalazł. A pies zawojował nas i wprowadził swoje (niestety) prawa. Jest najmilszym psem świata i pięknym (co przedstawię na zdjęciach jak już nauczę się je wstawiać) i bardzo kochanym i co więcej... kochającym swoje koty.
No... doszliśmy do kotów...
Pierwszy - Koleś... trafił do nas w grudniu 2006... 7 miesięcy po Kumplu.. Koleś... ok 4 miesięczny krówek przybył do nas tuż przed świętami Bożego Narodzenia... prawie jak prezent świąteczny...
Kocurek przyplątał sie do kolegi, który ma trzy duże agresywne psy i kotkę, która nie toleruje innych kotów. Koleś ma 'nieczynny' jeden pazurek. I miał oczywiście ogromnego świerzba w uszach.
Kot i pies szybko znaleźli wspólny język... i tak żyli sobie we dwójkę prawie dwa lata.
Aż w końcu we wrześniu 2008 roku... znalazłam u nas w pracy na wymienniku informację o kotce szukającej domu... pięknej, nieco dzikiej burasi... byliśmy gotowi do jej adopcji... ale jej opiekunka przekazała ją do innego, niezakoconego domku, bo obawiała się,że kota nie nada się do mieszanego towarzystwa.
Od niej też dostałam namiary na forum... na Mimisię... która, miała informacje o wychodzącym kotku.
Zapomniałam napisać, że Koleś, gdy dorósł i został wykastrowany, zaczął wychodzić do ogródka.
Byłyby dwa wychodzące kotki.
Ale zamiast tego przybyła do mnie w październiku koteczka, biała w bure łatki, mamuśka (nie wiadomo ile razy) ale w tym czasie 4 kociaków, które właśnie zostały wyadoptowane.
Losy Emiśki można znaleźć w wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=81 ... t=komorowa
Dokocenie było szybkie i bezbolesne. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że są środki na polepszenie stosunków międzykocich. Obyło się bez stresu i Emiśka została zaakceptowana przez psa i kocura, z wzajemnością. Kotka jest najmilszą istotką, przytulna (ale bez przesady) i rozmruczana.
Wraz z Emiśką objawił mi się świat forum kociego. Najpierw czytałam dużo zanim się zapisałam. Wprowadziło mnie to w świat zupełnie mi nieznany, świat zarówno dobrych jak i smutnych zdarzeń, świat wielu chorób i nieszczęść kocich... ale i w świat dobrych myśli, trzymanych kciuków i empatii. I świat wielu ludzi, którzy poświęcają swój czas, by zapewnić godziwe życie każdemu napotkanemu kociemu biedakowi.
Edit: link do wątku Emiśki