Pamietacie jak panikowalam, ze mi sie maluchy nie dogadaja? Oj dzialo sie, dzialo. Prychania i warki. Myslalam ze nigdy sie nie zaprzyjaznia. A tu....
Cuda sie zdarzaja. Dzisiaj jest dobrze.

Nie ma milosci braterskiej jakiej moznaby sie bylo spodziewac (w koncu to rodzenstwo) ale z drugiej strony nie ma co zapeszac. Najlepiej bawia sie rano. (Przyznaje, ze jak na razie to kotuch sa grzeczne i wstaja razem z TZ a jak TZ wyjdzie z domu to wracaja do mnie do lozka) ale juz jak ja wstane, zaczynaja sie szalenstwa. Najlepsze wychodza w wannie.

Bijatyki, szarpania, gryzienia i pacanie lapkami. Co sie ktoregos dnia nagadalam zeby ich uspokoic, to moje. Jaka reakcja ?Zupelna olewka.
Trzymajcie kciuki zeby w dalszym ciagu bylo dobrze. A jak bede miala jakies fajne historyjki do opowiedzenia to je tutaj dolacze.
(Najgorsze jest to ze Atena uczy sie od Zephyra zlych zachowan-wyrywa sie jak sie ja wezmie na rece, przestala mruczec no i zrobila sie bardzo wybredna w jedzeniu. Wypisz wymaluj Zephyrski).
