Mam nadzieję, że Twoja Królowa Margot okaże się jednak bardziej odporna niż kiedyś moja Bombelek...
Kilka lat temu gdy miałem jeszcze trzy kotki - Bunię i jej dwie córki, przyniosłem z klatki schodowej kociaka.
Na króciutko, bo jak się okazało Bunia zareagowała ze spokojem, Pusia się schowała i przeczekiwała, a najbardziej wypieszczona Bombelek dostała szału
Atakowała wszystko co się ruszało, wyła i rzucała się z furią nawet na poruszoną wiatrem firankę. Moja mama bała się do niej zbliżyć, na mnie wrzeszczała, ale nie atakowała, więc próbowałem ją uspokajać, ale skutek był żaden.
Horror normalnie.
Kociak jak się okazało komuś z mieszkania wyszedł, szybko wrócił do wlaściciela, a Bombelek dłuuugo dochodziła do siebie i potem co pewien czas miała nawroty tej irracjonalnej agresji.
Strasznie dziwne oczy jej się wtedy robiły
Aktualny nasz koci skład osobowy do innych kotów podchodzi po luzacku, ale gdyby Bombelek żyła, nie byłoby mowy o jakimkolwiek powiększeniu stadka.
To przypadek skrajny i w żadnym wypadku nie był typowy, ale coś takiego też się zdarza...
A gdy wieczorem pójdziesz do łóżka, przyjdzie z wizytą Wróżka Zębuszka...
Na razie zjadła mi zdjęcie.