Zobaczcie co znalazłam. Na allegro. Wydaje się bardzo konkretny. Patrząc po wymiarach to dwa diabły mogłyby sie zmieścić do środka.
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=14503925
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
PumaIM pisze: Ale ma rączkę do niesienia, więc może po prostu się to niesie w ręku, a na kółkach ciągnie jak się człowiek zmęczy i znajdzie kawałek równej nawierzchni. .
Majorka pisze: Poza tym ja i tak kontener zwykle noszę na wysokości swojej twarzy, co jest mało wygodne, ale mam przynajmniej kontakt wzrokowy z kotem i mogę uspokajająco przemawiać.
PumaIM pisze:Z tej samej przyczyny ja się najchętniej obywam w ogóle bez transporterka (jeśli nie jest za ciepło), tylko noszę sierściaka za pazuchą. Mam kontakt wzrokowy, ręczny i w ogóle trzymam stworka "przy sercu".
PumaIM pisze:Tak czy siak potrzebne jest do takich wypraw: obszerne (nieszczególnie eleganckie) okrycie i mocny pas. Ściąga się okrycie pasem i hojnie bluzuje w górę, tak, żeby wytworzyła się fałda-kieszeń wielkości sierściucha.
PumaIM pisze:A, właśnie nie. Owszem, do drzwi wyjściowych, tych na zewnątrz, jest trochę szamotania, ale potem ciepły kącik za pazuchą jest o wiele bezpieczniejszym miejscem niż obcy i na pewno wrogi świat dookoła. Owszem, zdarzyła mi się raz czy drugi na żebrach rysa od kopnięcia upazurzonymi nogami, ale raczej rzadko. Gorsza była groźba, że mi się tam kotucha zwyczajnie posiusia, dlatego wychodziłam dopiero po wizycie w kuwecie. A Cipiórowi podkładam pampersa. Tak czy siak potrzebne jest do takich wypraw: obszerne (nieszczególnie eleganckie) okrycie i mocny pas. Ściąga się okrycie pasem i hojnie bluzuje w górę, tak, żeby wytworzyła się fałda-kieszeń wielkości sierściucha. Po czym łaps zwierza, rękę pod brzuszek (wsuwając od przodu, żeby cała kocia podłużność spoczęła na przedramieniu) i błyskawicznie wtyka pupą jak najgłębiej w te fałdę. Jak się ma wprawę i trochę szczęścia, to zanim się zwierz zorientuje i zdąży wbić szpony i zębiska już siedzi pod kurtką/płaszczem/futrem. A my wtedy hop za drzwi... i, jako się rzekło, zagrożenia zewnętrznego świata powodują, że futrzak chowa się głęboko i siedzi struchlały. Nie zdarzyło mi się, żeby która wyskoczyła na ulicy (a z koszyka owszem).
No, z Cipiórem to niedaleko, 5-6 przystanków na Modzelewskiego. Z Myszą i Burcyszką jeździłyśmy na Nowogrodzką (ze Żwirki, prawie od lotniska) - bite 40 minut i ani grosza mniej. Tak czy siak komunikacją miejską autobusową.Majorka pisze:Pumciu, a daleko masz do weta?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 42 gości