Jak jeszcze działała wyszukiwarka forumowa, to zrobiłam zestawienie wątków dotyczących BARF:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=2653911#2653911
I bardzo mnie cieszy, że powstał ten wątek. Kiedy zaczynałam pisać na forum, już wtedy miałam doświadczenia podobne jak Liwia. Też miałam za sobą 12 lat karmienia w sposób pół-naturalny (czyli dużo mięsa i wszystkiego, co kot zechce zjeść i co mu nie szkodzi w sposób widoczny + suche dobrej jakości) i krótki etap "wody z mózgu" zrobionej przez wetkę po śmierci naszego "pierwokotnego". Udało się jej wmówić nam, jaką wielką krzywdę robiliśmy przez lata naszym kotom, nie dając tych zbilansowanych karm chroniących nerki i drogi moczowe. Bo od mięsa kotom tworzą się kamienie, mięso zawiera za dużo białka, a koty mają tendencję do zagęszczania moczu i tylko odpowiednia karma może je uchronić przed PNN. I najlepiej powinniśmy już od 6 roku życia kotom dawać profilaktycznie karmy dla nerkowców.
Etap wody z mózgu i karmienia wyłącznie gotowcami (dla seniorów) trwał u nas niecałe 5 miesięcy i zakończył się definitywnie w chwili, kiedy zachorował Kiciaty. Po prostu zobaczyliśmy, że koty zaczynają chorować, tyją na potęgę i mają dziwne problemy z sikaniem. W dodatku Gacek, od zawsze "dziąsłowy" dostał strasznego zapalenia dziąseł. Koniec. Zdecydowaliśmy, że wracamy do starej wypróbowanej diety.
Edit, bo może zostać źle zrozumiane:
to było prawie 2 lata temu. Od tamtej pory karmimy jak dawniej, mięso jest podstawą żywienia. Najnowsze zmiany to całkowita rezygnacja z suchego w formie suchej.
Tylko wtedy w opinii forumowej opiekun karmiący koty mięsem i niedający suchego i puszek był uważany za złego opiekuna, który fatalnie karmi. A ja programowo karmiłam coraz bardziej "fatalnie", coraz bardziej się przekonując, że te zbilansowane suche karmy to przekręt stulecia.
Asiczka, która przyjechała do nas z poprzedniego tymczasu z początkami problemów urologicznych, na naszej "fatalnej" diecie wróciła do formy.
W dodatku z karm o "dobrej, korzystnej, niewielkiej" zawartości białka przerzuciłam się na Orijen. Afera z zatrutym glutenem z Chin utwierdziła mnie w przekonaniu, że od karm ze zbożem trzeba się trzymać z daleka.
Od kilku tygodni koty dostają suche wyłącznie w wersji namoczonej. Jak zwykle stale w misce, ale cieszący się umiarkowanym zainteresowaniem. Główne posiłki są naturalne, jak do tej pory. Może nie są idealnie zbilansowane (chciałabym, w miarę możliwości, ale nie zawsze koty chcą współpracować
).
Grubasy wracają do normalnej wagi. W kuwetach pojawiły się grudki o normalnych gabarytach, nie o rozmiarach naparstka.