stary Franuś - białaczka -pojechał do nowego domu!!

Zakładam ten wątek za radą Forumowiczów z wątku dla cukrzyków..
Ponad miesiąc temu trafił do mnie kocur na tymczas - kocisko siedziało pod drzwiami szpitala, gdzie pracuje wolontariuszka FFA; pojawił się tam nagle i był goniony przez resztę stada...nie chował się do budek (specjalnie dla kotów przygotowane) tylko lezał skulony pod drzwiami szpitala. Decyzja dyrekcji - trzeba go usunąć bo wiztówką szpitala nie może być szczerbate, stare i brzydkie kocisko...
Mówiłam sobie "NIE" - nie mogę już nic zabrać do siebie (spod tego szpitala mam też już ok. 5-miesięczną koteczkę z wypadniętym odbytem). Ale widziałam GO..w tym strasznym chłodzie zwinięty w kłębuszek na litościwie położonej szmatce koło drzwi....
..i jest u mnie w piwnicy.. początkowo leczenie biegunki - pomogło, potem dziąsła i zęby..bez rezultatów -dziś stracił resztę (zostały kły).
ALE - przez ten czas, który był u mnie - zauważyłam że bardzo dużo pije wody i bardzo dużo sika; dziś miał zrobiony test i wyszła cukrzyca (wynik 287)
Nie wiem co mam robić - podawanie insuliny (jakikolwiek zabieg z igłą i krwią) nie wchodzi w grę. Niestety nie przesadzam - zaczynam się trząść jak galareta i nie jestem w stanie opanować jąkania (na codzień tego nie mam) - po prostu dostaje nerwicowej histerii. Do weta mam ok 18 km - wolontariuszka mnie wozi z kotami, jak tylko nie ma dyżuru lub szkoły (raz w tygodniu), więc dowożenie na insuline nie wchodzi w grę.
Czytam watek i widzę, że kupowanie samej karmy dla cukrzyków nic nie załatwi; a Kocur potrzebuje opieki!!
Jestem w kropce...a kot tym bardziej...
Mam na utrzymaniu 9 kotów - tylko 6 jest moich.
Błagam, może ktoś przygarnąć tego kocura (ktoś mający doświadczenie z cukrzycą)?? Franek (tak nazwała go wolontariuszka) jest kochany i bezproblemowy; wykastrowany, nigdzie nie brudzi, nie znaczy terenu, jest miziasty, mruczący, kochany.
ON potrzebuje pomocy, a ja jestem bezradna...
zdjęcia koteczka:
Proszę pomóżcie mu szukać doświadczonego i kochającego domku..
Ponad miesiąc temu trafił do mnie kocur na tymczas - kocisko siedziało pod drzwiami szpitala, gdzie pracuje wolontariuszka FFA; pojawił się tam nagle i był goniony przez resztę stada...nie chował się do budek (specjalnie dla kotów przygotowane) tylko lezał skulony pod drzwiami szpitala. Decyzja dyrekcji - trzeba go usunąć bo wiztówką szpitala nie może być szczerbate, stare i brzydkie kocisko...
Mówiłam sobie "NIE" - nie mogę już nic zabrać do siebie (spod tego szpitala mam też już ok. 5-miesięczną koteczkę z wypadniętym odbytem). Ale widziałam GO..w tym strasznym chłodzie zwinięty w kłębuszek na litościwie położonej szmatce koło drzwi....
..i jest u mnie w piwnicy.. początkowo leczenie biegunki - pomogło, potem dziąsła i zęby..bez rezultatów -dziś stracił resztę (zostały kły).
ALE - przez ten czas, który był u mnie - zauważyłam że bardzo dużo pije wody i bardzo dużo sika; dziś miał zrobiony test i wyszła cukrzyca (wynik 287)
Nie wiem co mam robić - podawanie insuliny (jakikolwiek zabieg z igłą i krwią) nie wchodzi w grę. Niestety nie przesadzam - zaczynam się trząść jak galareta i nie jestem w stanie opanować jąkania (na codzień tego nie mam) - po prostu dostaje nerwicowej histerii. Do weta mam ok 18 km - wolontariuszka mnie wozi z kotami, jak tylko nie ma dyżuru lub szkoły (raz w tygodniu), więc dowożenie na insuline nie wchodzi w grę.
Czytam watek i widzę, że kupowanie samej karmy dla cukrzyków nic nie załatwi; a Kocur potrzebuje opieki!!
Jestem w kropce...a kot tym bardziej...
Mam na utrzymaniu 9 kotów - tylko 6 jest moich.
Błagam, może ktoś przygarnąć tego kocura (ktoś mający doświadczenie z cukrzycą)?? Franek (tak nazwała go wolontariuszka) jest kochany i bezproblemowy; wykastrowany, nigdzie nie brudzi, nie znaczy terenu, jest miziasty, mruczący, kochany.
ON potrzebuje pomocy, a ja jestem bezradna...
zdjęcia koteczka:


Proszę pomóżcie mu szukać doświadczonego i kochającego domku..