Zazwyczaj to koty po osobach zmarłych ['] Czasami osoby te były samotne, ale czasem po prostu rodzina zmarłego nie uważała za stosowne zaopiekować się najbliższym przyjacielem Babci czy Dziadka.
Staruszki, które tu ogłaszamy, to koty przynajmniej 8-9 letnie, które przecież mogą żyć jeszcze nawet drugie tyle... niestety, często nikt nie chce dać im szansy.
Prosimy, zobacz, zapoznaj się z nimi. Popatrz w te oczy. Chciałbyś - jak one - zostać wyrzucony na śmietnik starości?
Gunia
jolabuk5 pisze:"Już nie pamiętam, jak długo jestem w gromadzie szpitalnych kotów... Kiedy byłam młoda, wierzyłam, ze trafiłam tu tylko na chwilę, że zaraz odzyskam dom, który niedawno straciłam. Przecież Duże przychodziły codziennie, głaskały, karmiły, mówiły czule... Codziennie biegłam za nimi, majac nadzieję, że to może właśnie dziś, że dziś zabiorą mnie ze sobą, biegłam do samych drzwi, ale one znikały, a ja musiałam wracać do szpitalnej piwnicy... Wreszcie któregos dnia pojawiło się pudełko - znałam je, podobne miałam w domu, bez protestu pozwoliłam się w nim zamknąć, szczęsliwa, ze to JUŻ, ale zamiast do domu zawieziono mnie w jakieś okropne miejsce... Duże mówiły, że to potrzebne, żebym nie miała małych kotków, ale ja czułam tylko strach, ból i potworne rozczarowanie. Kiedy wróciłam, z jeszcze bolacym brzuszkiem, postanowiłam sobie juz nigdy nie dać się zamknąć w pudle. Straciłam zaufanie do Duzych i kiedy po pewnym czasie ponownie próbowały mnie tam wciągnąć, nie dałam się! Broniłam się łapami i pazurami tak, że wreszcie dały mi spokój i zabrały inną kotkę, Rudą. Nigdy więcej jej nie widziałam. Zostałam w stadzie. Ale już nie wierzyłam Dużym, bałam się, i przy najmniejszym podejrzeniu, że mogą mnie skrzywdzić, waliłam łapą. Nauczyłam się walić też łapą inne koty, ale tak naprawdę nie jestem odważna i łatwo mnie spłoszyć. Teraz jestem już stara, mam chyba 9 lat, to bardzo dużo. Dawno straciłam nadzieję, że coś się jeszcze może zmienić na lepsze. Zostanę tu na zawsze i stąd odejdę za Tęczowy Most. Już tylko czasami śni mi się mój pierwszy i jedyny dom, czyste posłanie, miękkie kolana mojej Pani i delikatny dotyk jej rąk... Był inny niż dotyk szpitalnych Dużych, bo pozbawiony pośpiechu, tu przecież tyle kotów prosi o chwilę uwagi, a trzeba jeszcze podać jedzenie, zgarnąć wczorajsze miseczki, zmienić wodę podsypać suche... Ja wiem, nie mam pretensji. Przestałam liczyć, że mnie stąd zabiorą, nie mam prawa mieć nadziei, cuda się nie zdarzają... Tylko tak mi smutno...."
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=73213
kontakt: jolabuk5, Łódź
Granula pisze:Dziaduś Czaruś– kastrowany kocur, lat 13, w niezłym stanie zdrowia, strasznie kochany, chociaż obraził się, że nie był jedynym modelem w sesji zdjęciowej – czeka na swój własny dom.
Jest to kot po zmarłym. Jak jego opiekun zmarł, a rodzina kota zaniosła
do uśpienia. Dobrze, że został uratowany przez obecną tymczasową opiekunkę. Jest bardzo towarzyski i spokojny, najchętniej cały czas siedziałby na kolanach. Niestety ze względu na swój wiek ma małe szanse na adopcje czy ktoś go pokocha mimo jego wieku?
Oto Czaruś :
kontakt: Miuti lub Granula, Kraków
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=70 ... sc&start=0
mar9 pisze:Miki jest ładny, Miki jest grzeczny, Miki jest zdrowy, Miki jest czysty...itd
Same zalety, prawda???
dlaczego więc Miki nie ma swojego domu, swojego człowieka, któremu mógłby wymruczeć najpiękniejsze bajki świata.
Miki ma jedną wadę, tą wada jest jego wiek, tak, tak, wiek też może być wadą.
Miki nie jest młodym kociakiem, słodkim maleństwem, które rozczuliłoby każde serce.
Miki ma około 10 lat, to sporo, ale czyż to przekreśla jego szanse na własnego człowieka, który zapewni mu ciepłe miejsce w swoim domu i w swoim sercu.
Miki jest trochę nieufnym kotem, potrzebuje cierpliwego człowieka, przy którym poczuje się nareszcie bezpiecznie. Miki w schronisku nie był lubiany przez inne koty, w tej chwili jest w DT, gdzie inne koty też nie bardzo go tolerują, może to kwestia czasu, a może Miki potrzebuje po prostu niezakoconego domu.
Oto Miki
kontakt: Mar9 (Zabrze)
Rustie pisze:Tydzień temu odkryłam P. Różę, która ma 90 lat i 11 kotów (6 kocic i 5 kocurów) na swoim utrzymaniu. Koty są nie wysterylizowane i nie wykastrowane. Mają chore uszy i oczy. Jedna z kotek ma prawdopodobnie nowotwór oka. Wszystkie koty są bardzo łagodne, ale jednocześnie lękliwe. Przyznaję, że czterech z nich jeszcze nigdy nie widziałam. Jak przychodzę siedzą schowane za kuchenką gazową, tak twierdzi ich opiekunka. Od 31 marca leczę koty w lecznicy Felis. Na razie nie płaciłam za żadne leki ani pracę lekarzy.
P. Róża nie radzi sobie z opieką nad kotami i chce oddać je do schroniska. Oczywiście nie zrobi tego w najbliższych dniach, bo widzi, że zaczęłam jej pomagać i liczy na to, że uda mi się znaleźć nowych opiekunów dla jej kotów. Wiek P. Róży wskazuje na to, że musimy to zrobić jak najszybciej. Jej rodzina nie utrzymuje z nią kontaktu więc na pewno nie zaopiekuje się jej kotami.
Misia urodzona w 1995 r., najstarsza z całego towarzystwa, prawdopodobnie ma nowotwór oka, wymagana jest konsultacja z okulistą, a potem pewnie badanie krwi i operacja usunięcia gałki ocznej, Misia ślicznie opiekuje się maluchami, została odrobaczona
dopisek Georg-inia: tekst, napisany przez Małgosię i Hanię, jest - jak przyznała Rustie - poszatkowany, aby wyciągnąć najważniejsze informacje
Misia [/quote]
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=74178&start=15
kontakt: Małgorzata Basaj, Tel.: 510 115 021, email: gosia_basaj@o2.pl, Warszawa
Uschi pisze: Chciałabym powoli zacząć zgłaszać do Klubu koty uratowane przez Biafrę od umierającej staruszki, która właśnie poszła do hospicjum...
Kotów jest 8, ale proludzkich i "zdjęciowych" zaledwie kilka... Mieszkają w Małopolsce Kajtuś ma 10 lat
Dla Kajtka pilnie potrzebny jest dom. Ten kot nie opuszcza człowieka na krok. Cały czas chodzi przy nodze i robi baranki. Uwielbia ludzi – to mało powiedziane...
„Drugi dzień biegam z aparatem, żeby zrobić mu zdjęcia - Kajtuś to jest niezłe ziółko. Nie można na niego spojrzeć, a jak widzi aparat to wychodzi z siebie, włazi do obiektywu czym się da, głową, łapą...
On cały czas podskakuje, staje na dwóch łapkach albo przybija piątki. Pochylić się za bardzo nie można bo wskakuje na człowieka, a jak druga osoba go trzyma to zaczyna się tak ślinić że kapią mu z pyska krople, wywala się na grzbiet i przebiera łapkami
Widziałam, żeby kot tak reagował na walerianę...ale na człowieka
Kajtunio...
kontakt: Biafra, Małopolska
Fundacja Zwierzę nie jest Rzeczą: fundacja.konie[at]wp.pl
Link do wątku Biafry, edycja tegoroczna
Boo77 pisze: W zeszły weekend do opolskiego schronu trafiła Luna Ma 10 lat. Całe życie spędziła w jednym domu, z jednymi ludźmi. Najpierw jej opiekunka wyjechała za granicę zostawiając Lunę po opieką rodziców, teraz oni, pod pretekstem wyjazdu do sanatorium, oddali Lunę do nas. Pytaliśmy czy jak wrócą już z tego sanatorium, czy zabiorą Lunę z powrotem. NIE! Luna jest w tragicznym stanie psychicznym Błagam o dom dla niej!
Luneczka
kontakt: Boo77, Opole
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=76905
ariel pisze:Babciajest zwykłym, czarnym kotem. Ma 12 lat.
Do tej pory żyła sobie na osiedlu domów jednorodzinnych w Ursusie.
Trafiła do mnie z chorymi uszami na leczenie (pierwsza diagnoza, bez badania kotki brzmiała nowotwór!). Wyniki badań krwi są w porządku, niestety ekg wskazuje, że ma jakąś chorobę serca (nie stać mnie na zrobienie jej echa). Nie może wrócić na stare śmiecie, bo skończy utopiona albo otruta (co najmniej 3 koty w ostatnich miesiącach tak zginęły). Babcia jest przemiła, niekłopotliwa. Na razie wymaga czyszczenia uszu co drugi dzień.
Czy znajdzie się ktoś, kto da jej domek?
Oto czarnulka Babcia:
Kontakt: Ariel, Warszawa
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=75 ... sc&start=0
jopop pisze:"Ja już tu pani jest, to pani obejrzy te kotkie, ona ma coś z oczkiem... od 9 lat jest u mnie i zawsze to oczko takie było, tylko teraz ona jeść nie chce i to oko jeszcze brzydsze jest, może się da coś zrobić, bo ona mi pod szafę robi bo ją ten drugi goni..."
Słowa, słowa, słowa. Próba wyłowienia z nich faktów jest dość trudna, ale nauczona doświadczeniem postanowiłam obejrzeć kotkę. I nie miałam już wątpliwości, że ona do tej baby nie wróci.
9-letnia kotka, której koci katar lub uraz już dawno temu przeżarł oko, ważąca niewiele ponad kilogram. Wg słów "opiekunki" od 9 lat cierpiąca niewyobrażalny ból spowodowany gniciem resztek po oku...
Nie pisałam o niej, bo nie chciałam zapeszyć. Kotka nie nadawała się do operacji, a jednocześnie koniecznie trzeba było usunąć to coś, co kiedyś było okiem, a teraz powodowało we mnie (wprawionej przecież w trudnych widokach) mdłości - kilka osób z forum to widziało, mogą potwierdzić... Trochę ją w lecznicy podtuczono - i zaryzykowano. Udało się. Kotka przeżyła, wypatroszony oczodół się bardzo ładnie goi, już zdjęto szwy. Kotka waży trochę ponad 2 kg. Chce żyć - i jeśli tylko znajdziemy jej miejsce - będzie żyć. Łasząca się, przymilna - ale panicznie boi się innych kotów. Próba przeniesienia jej do czarnej agis na okres rekonwalescencji zakończyła się powrotem do klatki w lecznicy - bo kotka w ucieczce przed kotami (nawet przymilnym Bazylem) po prostu mieszkała w łóżku.
Biała To kotka idealna dla kogoś spokojnego, kto chce mieć miłego, nie wariującego, łaszącego się i pięknie mruczącego kota. Myślę, że będzie się nadawać do dzieci, to po prostu starsza spokojna kochana pani.
Wiem, z tymi strupami nie jest jeszcze śliczna. Ale czy przez to nie zasługuje na poprawę życia po 9 latach koszmarnego bólu?
Biała, jest w DT, szuka domu stałego
kontakt: jopop, Warszawa
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=76583
Jana pisze:Od kilku miesięcy w lecznicy przebywają dwa kocury osoby, która straciła wszystko.
To starsza pani, bez rodziny, bez dachu nad głową - jej mieszkanie się spaliło, chyba nawet nie ma szyby w oknie. Nie wiem gdzie p. Danuta mieszka, nie wiem z czego żyje, co je... To spalone mieszkanie i tak nie należy do niej, a kamienica została odzyskana przez dawnego właściciela, więc nawet nie ma do czego wracać. P. Danuta wstydzi się prosić o pomoc, opieka społeczna ją zawiodła.
Ja nawet nie znam jej osobiście, widziałam ją raz w lecznicy, w poczekalni. Drobna, zasuszona staruszka ze smutnymi oczami. Przychodzi dowiadywać się o swoje koty...
A kocury już nie mogą dłużej siedzieć w lecznicy. Już dawno powinny ją opuścić. Być może będą musiały udać się w ostatnią podróż
Jeden z tych kotów, to Puszkin
kontakt: Aleksandra59, Warszawa
link do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=74 ... highlight=
W końcu trzeba było otworzyć i ten dział
Za Tęczowym Mostem :(
We własnych Domkach :
Długowłosa - niestety nie mamy zdjęcia
Łyżeczka - także bez fotki
dwie szaro-bure kocice - nie mamy zdjęć
Banerek dla seniorów:
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/jw2n][img]http://iup.in/img/guest/st-1.jpg[/img][/url]
- Kod: Zaznacz cały
[url=http://tiny.pl/jw2n][img]http://iup.in/img/guest/st-2.jpg[/img][/url]
Wystarczy skopiować kod z ramki i wkleić do podpisu
a tu dla tych, którzy się wahają przed adopcją Staruszka: link do Klubu Adoptowanych Kocich Seniorów
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=36157
i kilka ważnych uwag od Anki
Anka pisze:W związku ze smutnym i wywołującym wiele emocji wątkiem Tadeusza sądzę, że należałoby umieścić gdzieś na początku tego wątku informację, że osoba adoptująca staruszka (ewentualnie mająca go na tymczasie, w schronisku nie każdym jest to możliwe) powinna jak liczyć się z koniecznością zrobienia kotu badań nawet, jeśli wygląda na zdrowego. Starsze koty często mają początki niewydolności nerek, uszkodzoną wątrobę itp. Stres zmiany miejsca obniża odporność kota i może dodatkowo sprzyjać rozwojowi choroby, a szybkie uchwycenie zmian pozwala często zapobiec nieszczęściu. Tak zresztą było z moją Babcią Marianną. Gdy wzięłam ją ze schroniska w Sopocie to odrazu w pierwszych dniach pobraliśmy jej krew do badania. Okazało się, że ma podwyższone wskaźniki nerkowe. Na szczęście niedużo i wystarczył tylko okres diety żeby wszystko wróciło do normy. Niedawno robiłam jej badania kontrolne i nadal wszystko jest ok. Ale gdybym wtedy to przegapiła mogłoby być różnie.
Ktoś, kto nie ma doświadczenia ze staruszkami może o tym nie pomyśleć. Oczywiście ideałem byłoby to robić PRZED adopcją, ale jak piszę, różnie to jest. Poza tym w schronisku i tak nie ma zazwyczaj możliwości stosowania np. specjalistycznej diety.