na ulicy Polnej, zaraz za skrzyżowaniem z Szamarzewskiego (w stronę Dąbrowskiego) jest takie podwórko, które z pozoru jest dość małe, ale gdy się w nie wejdzie, prowadzi zakrętami dość daleko wgłąb. na tym podwórku mieszka kilka (albo kilkanaście) bezdomnych kotów. do tej pory koty te były bezpieczne, ale niedawno zmienił się właściciel budynków, i koty zaczęły być niepożądane. z prośbą o pomoc zwróciła się do mnie znajoma, która dokarmia koty z tego podwórka, żebym jej pomogła je częściowo wyłapać do sterylek (koty po sterylce będą przetrzymywane u niej do czasu wyzdrowienia). podobno są aż 4 kotne kocice.
żeby koty miały gdzie spać, jedna z pań z tamtego podwórka, jakaś starsza kobieta, rozmontowała wózek dziecięcy i wystawiła budkę od tego wózka i napakowały tam starych ubrań. tyle że to nie wystarczy. potrzebne są prawdziwe kocie budki. może dwie wystarczą.
zwracam się z zapytaniem, czy jest ktoś, kto pomógłby mi:
- łapać te koty (i tutaj pytanie o klatkę-łapkę - mamy już podbierak, ale to może nie wystarczyć)
- wozić je do schroniska na sterylki i odbierać je stamtąd
- wesprzeć akcję finansowo (może jakaś zbiórka na budki?)
boję się po prostu, że pracując od 8 do 16 i prowadząc zajęcia na studiach doktoranckich do 18 dwa razy w tygodniu, mogę nie podołać wszystkiemu sama.