U mnie do tej pory stosowane były metody siłowe - jedna osoba trzymająca, histeryczne, niemiłosierne wrzaski kici, pot lejący się strugami i z "trzymacza" i z "obcinacza", krew lejąca się nie mniejszymi strugami też z obu. A zaraz po - przymilne mruczenia potwora.
Wczoraj kicia zasnęła mi na kolanach przy komputerze, a obok leżały cążki naszykowane na pazurki papugi... Obudziła się po ośmiu. Potem trochę zabawy, kicia na kolanach... następne pięć. Itd - do skutku. Żadnych obrażeń
Tzn obrażenia są, owszem - wiedziona szałem obcinania zabrałam się wreszcie i za papugę - ta niestety nie sypia mi na kolanach, trzeba było "na jawie" - pilnując, żeby wyrywającemu się ptakowi nie połamać skrzydełek. Skutek - jeden za krótko obcięty pazurek i kreeeeew! Ptaszydło zdziwione, ja:
ale po kąpieli pod kranem przestała lecieć i papug wreszcie przestał sie przyczepiać pazurkami do firanek.