Strona 1 z 9
Armata: poczciwy olbrzym z sercem na łapie MA DOM!!!

Napisane:
Pon sty 15, 2007 10:54
przez millarca
Armata to przemiły, wykastrowany kocur. W karcie opisano go krótko: „bury, pręgowany grzbiet; nogi, brzuch białe; b. potężny”. Faktycznie nic więcej nie trzeba, żeby rozpoznać Armatę pośród innych kotów. Rozmiar go wyróżnia: naprawdę jest się do czego przytulić! Przy tym Armata to łagodny sybaryta kochający pieszczoty. Po prostu: poczciwy olbrzym z sercem na łapie.
Oczyma wyobraźni nieraz widzę ogromnego Armatę, jak zwinięty w kłębek wyleguje się na wygodnej kanapie u boku ukochanego człowieka i leniwie mrucząc, nadstawia mu podgardle do drapania … Ale rzeczywistość wygląda inaczej. Biedny Armata już szósty rok czeka na dom w sopockim schronisku. Na dodatek rozchorował się i z kocim katarem trafił do izolatki. Koci katar to głupstwo, ale nie w schronisku. Poza tym czy Armata w ogóle będzie chciał walczyć z chorobą? Jak długo można tak żyć?
Czy ktoś zabierze Armatę ze schroniska i wynagrodzi mu te sześć straconych lat?

Napisane:
Pon sty 15, 2007 19:19
przez Anka

Napisane:
Pon sty 15, 2007 23:56
przez Zuzia1
Chłop jak się patrzy


Napisane:
Wto sty 16, 2007 9:12
przez Jaaga
Przepiękny

. Zresztą wszystkie pokazane koty z tego schroniska są ładne. Wyjątkowo zadbane. A Armata i jego koleżanka ze zdjęcia są tacy czyściutcy

.

Napisane:
Wto sty 16, 2007 11:23
przez millarca
Jak pisałam Armata to sybaryta. Większość czasu spędza wylegując się w wiklinowym koszyczku, więc nie ma kiedy się zabrudzić
Na zdjęciu obok Armaty jest kolega, nie koleżanka. Ale kotek ma w sobie faktycznie iście kobiecy wdzięk. Też na początku myślałam, że to koteczka.

Napisane:
Wto sty 16, 2007 11:29
przez puss
Armata to taki facet coś jak mój Jędrek - mnóstwo kota do kochania


Napisane:
Wto sty 16, 2007 11:56
przez Jaaga
Mojemu mężowi Armata spodobał się niesamowicie. Tylko ta nieszczęsna odległość

. Gdyby było to bliżej na pewno wzięłabym jakiegoś kota, pewnie jego własnie. Gdyby ktoś słyszał o jakieś możliwości transportu na Śląsk, to prosiłabym bardzo o kontakt. Moje koty są z katowickiego schroniska i przydałaby się jakaś odmiana

.

Napisane:
Wto sty 16, 2007 12:05
przez sibia
Z Gdanska do Krakowa bedzie jechal kot od eve69, moze tak by sie dalo i Armate prztransportowac? Zawsze potem juz blizej...
Jaaga, jesteście niesamowici


Napisane:
Wto sty 16, 2007 12:19
przez millarca
Byłoby fantastycznie, gdyby się udało! Armata taki kochany i już od 6 lat w schronisku!

Napisane:
Wto sty 16, 2007 12:35
przez Jaaga
Z Krakowa dowieźć kota to juz nie problem. Tylko czy ktos dostarczyłby kota z Sopotu do Gdańska? No i kiedy ten transport ewentualnie byłby możliwy, bo Armata jest chyba teraz chory a ja spodziewam sie dziś narodzin szczeniaczków i moge miec tylko zdrowego kota, żeby maluchy się nie pozarażały. Gdyby jednak dało sie dowieźć kotusia, a Armata byłby nadal chory i nie mógł jechać, to może być inny, którys ze staruszków. Tym bardziej, że dzis chyba wydam suczkę -tymczasowiczkę i w domu będzie spokojniej. Nie wiem tylko z kim sie kontaktowac w sprawie ewentualnego transportu, żeby dowiedziec sie czy byłby możliwy?

Napisane:
Wto sty 16, 2007 12:45
przez sibia
To jest ten wątek:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=2021916#2021916
Myślę, że chyba by się trzeba skontaktować z eve, bo to będzie trochę organizacyjnej pracy: ktos musi kota wyciągnąć, dac mu tymczas przed transportem, dowiezc do eve69, a w Krakowie przetrzymac do odbioru przez Jaage.
Strasznie sie rzadze, przepraszam i juz przestaje, tylko tak mi sie transport skojarzyl, to sie wtracilam
Armata jest cudowny.

Napisane:
Wto sty 16, 2007 17:36
przez millarca
Taki duży Armata, a gubi się gdzieś na dole...

Napisane:
Wto sty 16, 2007 17:43
przez bechet
Z transportem niestety nie pomogę, ale jeśli trzeba będzie faceta przetrzymać w Krakowie - jestem do dyspozycji


Napisane:
Wto sty 16, 2007 17:44
przez pisiokot
Asiu, super
oby wszystko się powiodło


Napisane:
Wto sty 16, 2007 19:21
przez Jaaga
Może nawet sami pojedziemy po Armatę, ale to okaże sie za ok. 2 dni. Za ofertę pomocy w przechowaniu dziękuję. Na razie biedaczek jest chory, a do nas może przyjechać tylko zdrowy kot, bo własnie spodziwamy sie szczeniaczków, wiec i tak musimy czekac. Może jednak ktos wcześniej zakocha się w takim pieknym, ogromniastym kocie i Armata mógłby kurować się juz we własnym domku. My wtedy wzielibyśmy jakiegos staruszka.