Epitafium dla przedszkolaków

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon maja 22, 2006 22:11 Epitafium dla przedszkolaków

Było najpierw tu :
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=43298

Potem tu :
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=43846

Bajkowy początek o kociaczkach zmienił się w koszmarny horror.

Szóstka osieroconych kocich maluchów, wyłapana w piwnicy znalazła się w moim domu. Maleńkie, jeszcze nieporadnie radzące sobie z samodzielnym posiłkiem, ale dzielne, ufne, mądre - od razu zrozumiały do czego służy kuwetka.

Najmniejsza, najdrobniejsza, śliczna Calineczka - była najsłabsza z rodzeństwa. Karmienie musiało odbywać się indywidualnie, najlepiej z palca lub przez smoczek i na kolanach karmiącego.
Brak apetytu, biegunka, osowiałość - od poczatku Calineczce towarzyszyły. Potem dołączyły szmery w płucach. Leki, zastrzyki, nawadnianie - pomagały na krótko.
Pewnego dnia Calineczką zaczęły wstrzasać konwulsje. Maleńkie ciałko wygięło się w pałąk. Było wiotkie i bezwładne. Wet rozłożył ręce. Powiedział, ze nic się nie da zrobić. Można jedynie skrócic jej cierpienia.
Obrazek
Calineczka umarła 17 maja - późnym wieczorem.

Tygrynio przyjechał do mnie w dobrej formie. Ruchliwy. Zamykany wraz z rodzeństwem w klatce - najgłosniej protestował i wdrapywał się z sukcesem po prętach klatki, depcząc rodzeństwo po głowach. Do miseczki pchał się pierwszy dwoma przednimi łapkami, warcząc na rodzeństwo, które chciało mu podjadać.
Zajęta chorą Calineczką - nie zauważyłam, że w pewnym momencie musiał przestać jeść. Nagle zaczął odstawać tuszą od reszty rodzeństwa, schudł. W sobotę - 13-tego maja zabrałam go do weta. Objawów choroby nie było. Jedynie wychudzenie i obniżona temperatura.
Wet zaaplikował nawadnianie i dokarmianie podskórne. Nic nie pomagało. Tygrynio nikł w oczach. Odmawiał jedzenia.
Obrazek
Tygrynio zmarł w nocy z 17/18 maja, kilka godzin po Calineczce.

Zaczęłam bacznie obserwować pozostałą czwórkę rodzeństwa przy karmieniach i już dzień później - 19 maja zauważyłam, że Jaś- najgrubszy, największy, najbardziej zabawowy i baraszkujący, mruczący pieszczoch, domagajacy się ciągłej uwagi zdawałoby się - okaz zdrowia -zresztą mój ulubieniec - zaczyna omijać miseczkę z daleka.
Już 19-tego maja Jaś został przebadany. Wyciek w oskrzelach, obniżona o 1 stopień temperatura. Jaś dostał antybiotyk i nawadnianie podskórne, odżywianie pipetą i strzykawką na siłę
Trzymał sie dzielnie przez kilka dni, ale w oczach chudł. Wczoraj - 21 maja późnym wieczorem zaczął być wiotki. Pokarm wciskany do pyszczka - spływał po brodzie. Kotek nie potrafił przełykać. O północy wiedziałam już, że nie przeżyje. Postanowiłam mu towarzyszyć, aby nie umierał samotnie , tak jak Tygrynio. Towarzyszyłam mu do 6.00 rano.
Obrazek
Jaś umarł dziś - 22 maja około 6.00 rano w moich rękach, całkiem mokry od moich łez.

Ale zanim umarł Jaś - w piatek 19 maja przetransportowałam, po zbadaniu przez weta - pozostałą trójkę rodzeństwa do tymczasowego domku , wierząc, że ochraniam te kociaki przed zakażeniem jakimś wyjatkowo inwazyjnym wirusem.
W sobotę postanowiłam je odwiedzić. Filemon, nazwany poczatkowo KotemWButach - siedział osowiały w kąciku klatki. Dom tymczasowy nazwał Filemona - niejadkiem. Filemon od soboty - zaczął być leczony antybiotykiem i wrócił do mojego domu. Gasł w oczach. Przewracał się, gdy próbował chodzić.
Obrazek
Filemon umarł dziś , w poniedziałek - 22 maja o godzinie 9.00 rano.

Ale zanim umarł Filemon - dom tymczasowy zawiadomił mnie w niedzielę rano, że pozostałe dwie koteczki przestały jeść i nie wychodzą z klatki.
Dzień wcześniej bawiłam sie z nimi. Baraszkowały między sobą w słonecznej plamie na dywanie. Jadły.
Małgosia nie była wychudzona. Miała duże , figlarne oczka. Biegała.
Zabrałam ją wraz z siostrą w niedzielę rano do weta. Znów powtórka z tematu : wysięk w oskrzelach i płucach. Antybiotyk, nawadnianie. Małgosia była w dobrej formie - okrąglutka i zaczepna. Ruchliwa. O 15.00 w niedzielę zauważyłam, że leży w klatce wygięta w pałąk, wiotka, z błędnymi oczkami. Biegiem do weta. Wet podał jej środek rozszerzający oskrzela i środek przeciwbólowy. Kazał mi z nią wracać do domu. Później, po godzinie przyznał się, że był pewien, że ona zaraz umrze, ale nie chciał przykładac ręki do jej eutanazji.
Obrazek
Małgosia umarła w niedzielę - 21 maja, pół godziny po wizycie u weta.

Ostatnia z rodzeństwa - Wilma - nazwana tak przeze mnie na cześć biegaczki Wilmy Rudolph, bo zawsze, gdy próbowałam wyjść z pokoju, gdzie przebywały kociaki - dobiegała do drzwi szybciej niż ja. Gdy była jeszcze zdrowa - domagała się wyjścia na mieszkanie, a gdy zamykałam jej drzwi przed noskiem - w złości potrafiła zrobić siusiu przy drzwiach.
Wilma, choć w piątek jeszcze była zdrową, w sobotę - brykającą wraz z siostrą - kotką, w niedzielę - dostała pierwszy antybiotyk.
Wieczorem w niedzielę płakała nad pełną miseczką, pewnie z żalu, że nie może zjeść. W nocy , gdy siedziałam obok z umierającym na kolanach Jasiem - dostała krwawej biegunki. Nie była wychudzona, ale była bardzo słaba. Słaniała się na nogach.
Obrazek
Wilma umarła w poniedziałek - 22 maja o godz. 9.00 rano.

Filemonowi i Wilmie skróciłam życie i cierpienia. Filemonowi - o kilka godzin - kotek dziś rano już nie potrafił chodzić. Wilmie - może o 1 dzień czy 2.
Poprosiłam weta o eutanazję tych dwojga kociaków. Po tym, jak towarzyszyłam Jasiowi w jego długiej, wielogodzinnej , pełnej cierpień drodze za Tęczowy Most - nie zniosłabym tego jeszcze raz w przypadku tych dwóch ostatnich kotków.
Nie było dla nich szans.
Gdy wetka osłuchiwała martwego juz Filemonka - zauważyła u niego bąblowaty brzuszek, miękki, jakby napełniony częściowo płynem.
Teraz już wiem, że wszystkie kociaki umarły na FIP.
Żadnemu z wetów wcześniej nie przyszła taka diagnoza do głowy.

Kociaki przybyły do mnie juz zakażone. Może przeżyłyby - gdyby były karmione przez matkę. Ale matka nie żyła. Ludzie mówili : otruta, a może zmarła na skutek choroby.
Utrata matki, brak jej mleka, zmiana pożywienia - uaktywniły wirusa.
Nie było dla nich ratunku.
Walczyłam o te kociaki przez dwa tygodnie, przestawiając cały tryb mojego życia pod ich kątem. Wszystko na próżno.
Najgorsza jest bezsilność.

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Pon maja 22, 2006 22:17

taką miałam nadzieję, że się uda. To cholernie niesprawiedliwe :cry:
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pon maja 22, 2006 22:17

:cry: :cry: :cry:

Cholera jasna, czasem po prostu wyć się chce :cry:
Moja pierwsza kocia miłość
za TM
Obrazek Obrazek
Nie tworzysz świata, jest on zastany. Można tylko ruszyć tyłek i coś zmieniać. (Anda)

kota7

Avatar użytkownika
 
Posty: 12351
Od: Czw sty 27, 2005 20:19

Post » Pon maja 22, 2006 22:17

Elżbieta - to jakiś koszmar.
Bardzo, bardzo mi przykro.
Trzymaj się!

:cry:

Olinka

 
Posty: 11075
Od: Pt wrz 24, 2004 16:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 22, 2006 22:18

to nic nie da, ale strasznie mi zal i lzy same leca
wspolczuje Elu

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Pon maja 22, 2006 22:19

ElzbietoP - doskonale wiem co musialas czuc i co czujesz, znam to... a jednak sama mysl o tym przeraza mnie jak nic :(

Trzymaj sie... to musialo byc straszne :(
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon maja 22, 2006 22:20

straszne to :(

współczuje Ci bardzo...
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pon maja 22, 2006 22:21

:cry: Przytulam mocno...
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35307
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pon maja 22, 2006 22:22

:cry: :cry: :cry:
Biedne maluszki.
Elżbieto, bardzo współczuję...
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon maja 22, 2006 22:22

Poryczałam sie nad tym pięknym nekrologiem :cry: :cry: :cry: :cry:
Obrazek
Naszym kotom się przelewa - darowiznę na konto!
Fundacja Kocia Dolina Lukas Bank SA /O. Toruń
47 1940 1076 3018 9272 0000 0000

Igulec

 
Posty: 4284
Od: Wto mar 28, 2006 21:15
Lokalizacja: Kocia Dolina Filia Inowrocław

Post » Pon maja 22, 2006 22:23

Elu, aż trudno mi to wogóle sobie wyobrazić.
Przytulam i bardzo, bardzo współczuję :( .
Jak patrze na te ryjki to łzy same cisną się do oczu :cry:

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon maja 22, 2006 22:24

:placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz:
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pon maja 22, 2006 22:25

Elu, starsznie mi przykro. To takie okrutnie niesprawiedliwe. To nie tak powinno być... :placz:
Biedne maluszki [']
Elu, przytulam mocno...

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pon maja 22, 2006 22:26

Nie wiem, co powiedzieć...
Bardzo mi przykro i jakoś nie potrafię nawet ubrać w słowa, tego co teraz myślę...
Ogromnie żal mi tych maleństw :cry:
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 22, 2006 22:26

Bardzo mi przykro...
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Kocia Lady i 74 gości