Strona 1 z 26

Połamany Kroker szuka domu, gwiazdą w kocie :))))))))))))))

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 14:47
przez iwcia
Do schroniska trafił wczoraj po południu kot z wypadku, udało mi się na dziś załatwić prześwietlenie i został zawieziony do lecznicy. Kot ma pogruchotaną miednicę, złamany ogon, ale będzie chodził jestem tego pewna, tak jak mój Dyzio, który już ładnie staje (choć na razie mu nie wolno), tak jak Czarna Nocka i tak jak Yenna.
Do jutra może zostać w lecznicy ale jutro wraca do schronu, nie może tam wrócić :crying: , błagam o dom tymczasowy dla Niego. Trochę miejsca na klatkę proszę........
Ja już nie mam gdzie go umieścić, mam w kuchni Dyzia a w łazience Malwinkę.

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 15:01
przez kalewala
W schronie położą do w ciasnej klatce i będzie tam leżał dwa tygodnie kwarantanny, a potem wrzucą na kociarnię .... jesli przeżyje kwarantannę ......
kociarni raczej nie przeżyje ...

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 16:52
przez Modjeska
Czy kot przeżyłby podróż 150 km?

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 17:03
przez dronusia
Podróż do Torunia wchodzi w grę? :oops: Mam do zaoferowania jedynie kawałek strychu... klatki nie mam, musiałby przyjechać z "własną". Jeśli nie znajdziecie nic innego - dajcie znać, w ostateczności pomogę. Czy on wymaga codziennych wizyt u weta lub operacji? Pytam, bo całe moje "kocie oszczędności" poszły na Sayę i na Węgielki + burasek, który jest jeszcze u mnie. Jestem trochę na lodzie, ale miejsce u mnie by się znalazło.

Błagam, niech go ktoś przygarnie, chociaż na trochę, żeby te najgorsze dni przeżył w ciepłym i zacisznym miejscu! Długa trasa dla połamanego kicia to na pewno dodatkowy stres... a ja chociaż naprawdę chcę mu pomóc, boję się, że mogę nie dać rady z tyloma kociakami u siebie + zbliżające się egzaminy i koła zaliczeniowe i do tego jeszcze kicia z małymi, które miały do mnie przyjść, jeśli nic innego się dla nich nie znajdzie.

POMÓŻCIE!

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 17:29
przez Amy
On wymaga leczenia, ja nie mogę... :(
Domku tymczasowy ZNAJDŹ SIĘ!

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 18:38
przez Modjeska
W jaki sposób trzeba się opiekować kotem z połamaną miednicą? Jak kosztowne jest leczenie? Pytając o podróż miałam na myśli Zalesie - to jednak kawał drogi. Mam przestrzeń i chęci, gorzej z kasą bo potrzeby stada też duże. Czy jest to kot "dziki" czy "domowy" tzn daje się dotykać i leczyć czy trzeba rękawic ochronnych?

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 19:07
przez Agalenora
Biedny zwierzak. :(
Jak wygląda leczenie kota? Czy to dzikusek?

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 21:33
przez iwcia
Jestem, kot po prześwietleniu ma pogruchotaną miednicę i złamany ogon, ma też uraz pęcherza troszkę podkrwawia jak sika, ale to do wyleczenia na razie dostał antybiotyk. Jest wychudzony i wygłodzony dostał kroplówkę, prawdopodobnie musiał leżeć kilka dni po wypadku zanim ktoś zawiadomił schronisko. Na razie nie może odbyć długiej podróży :(, Jeszcze go nie widziałam, po telefonie ze schroniska, że jest połamany po prostu załatwiłam mu prześwietlenie i schronisko zawiozło go do lecznicy, wiem od wetów, że to kot domowy, trochę fuka i warczy ale to z bólu :( , musi go bardzo boleć kilka dni bez pomocy, bez picia i jedzenia :(
Jutro go zobaczę i postaram się zrobić jakieś zdjęcia.

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 21:44
przez goska_bs
Biedulek :cry: ale pod twoja opieka Iwciu :king: stanie na lapki tak jak Dyzio

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 22:11
przez iwcia
goska_bs pisze:Biedulek :cry: ale pod twoja opieka Iwciu :king: stanie na lapki tak jak Dyzio


Tylko ja już nie mam gdzie go zmieścić :( jak bym chciała mieć jeszcze jeden pokój.

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 22:15
przez kota7
Iwcia, ale wobec perspektywy śmierci w schronisku to ta podróż może dla niego być jedyną szansą.
Wiem, że jest ryzykowna, ale może dałoby się to jakoś przeprowadzić? 150 kilometrów to nie jest dużo, 2 godziny jazdy raptem, albo mniej.

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 22:17
przez goska_bs
iwcia pisze: Tylko ja już nie mam gdzie go zmieścić :( jak bym chciała mieć jeszcze jeden pokój.

:cry: a ja nie mam jak odizolowac go od moich chlopakow
jedyne drzwi poza wejsciowymi to do lazienki a w niej nawet kuweta sie nie miesci :oops:
poza tym wstyd powiedziec.. nie znam sie na opiece nad kotami :oops: szczegolnie takimi :(

PostNapisane: Śro maja 17, 2006 23:36
przez Anka
kota7 pisze:Iwcia, ale wobec perspektywy śmierci w schronisku to ta podróż może dla niego być jedyną szansą.
Wiem, że jest ryzykowna, ale może dałoby się to jakoś przeprowadzić? 150 kilometrów to nie jest dużo, 2 godziny jazdy raptem, albo mniej.


Też tak myślę, że wprawdzie ryzyko jest, ale jeśli w pobliżu nic nie znajdziesz, to pozostawienie kotulca w schronie to ryzyko jeszcze wielokrotnie większe. wtedy już działa zasada mniejszego zła.
Ale trzymam kciuki, żeby się u Wasco znalazło.

PostNapisane: Czw maja 18, 2006 8:34
przez MartaK
I jak wyglada sytuacja? :roll:

PostNapisane: Czw maja 18, 2006 9:02
przez Slonko_Łódź
Matko kolejny z połamaną miednicą.... Ile jeszcze tych biedaków będzie tak cierpiało....