Musze sie przyznać do paru rzeczy. Jeszcze do niedawna słowo kazdego weta było dla mnie święte. Wiezyłam i ufałam,że to co robi jest słuszne, bo przeciez kompletnie sie na leczeniu nie znałam. Dużo zmieniło sie jak zachorował mój pies i wet ogłosił wyrok śmierci, a na dodatek po operazju zupełnie przestała sie interesować pacjentem. Teraz wchodząc do kazdej lecznicy jestem czujna. Patrze jak ogląda zwierzaka i co mówi.
wyciągnęłam pare wniosków.
Dobry wet diagnoze opiera nie tylko na pośpiesznych oględzinach zwierzaka i pytaniu jak sie zachowuje. Nawet przy szczepieniu robi starannny przegląd pyszczka , uszu , pupci i potrafi też posłuchac jak bije małe serduszko. I robi tyle badań by mieć pewność ,że diagnoza jest słuszna.
Dobry wet potrafi uzasadnić swoją diagnozę, potrafi wytłumaczyć tak opornemu na wiedze weterynaryjną matołkowi jak ja , co sie ze zwierzakiem dzieje, wytłumaczy o czym świadczą wyniki badania krwi. I mozna potem samemu obserwowac postęp w leczeniu.
Klient dostaje listę leków jaka zostałą podana, nie tylko recepte na nowe. Bo przecież nigdy nie wiadomo czy nie trzeba będzi iśc do innego gabinetu ( np w nagłym przypadku do lecznicy całodobowej i trzeba wiedzieć , co zwierzak dostał)
A przede wszystkim jest zaangazowany w leczenie zwierzaka, pamięta pacjenta a wizyta nie kończy sie wystawieniu rachunku. Można do niego zadzwonić w razie wątpliwośći i na pewno doradzi co robić w przypadku problemów.
To tyle co mi na razie przyszło do głowy.