Jak w tytule, założyłam wątek, bo szukam przede wszystkim wsparcia i otuchy w leczeniu kotki.
Może ktoś miał podobne doświadczenie.
Koteczkę przygarnęłam w Boże Narodzenie, dlatego dostała na imię Gwiazdka.
Historia jakich wiele, opiekun wystawił dom na sprzedaż, a koteczkę porzucił.
Kotka mieszkała w niemieckiej wsi, tuż przy granicy z Polską.
Trochę inna wieś niż u nas.
Cisza, spokój, żadnego asfaltu, kilka gospodarstw na krzyż.
Koteczka była bezpieczna, miała schronienie i dostawała jeść od sąsiadów, ale...
Miała koszmarnie chore uszy, no i była niewykastrowana, rodziła kociaki, z którymi nie wiadomo co się działo, dlatego ją zgarnęłam.
Z pewnymi obawami, jak taka wiejska kotka zniesie podróż, najpierw samochodem, a potem pociągiem.
No i jak się będzie czuła w mieszkaniu.
Obawy były nieuzasadnione.
Koteczka od początku zachowywała się jakby od zawsze mieszkała w domu.
Podróż też zniosła dobrze.
Tutaj pierwsze zdjęcie z domu.
A tak wyglądały jej uszy.
Zaczęłyśmy oczywiście od solidnego przeglądu.
We krwi wysokie leukocyty - 23,4 G/l przy normie 6-11.
Testy ujemne.
W usg duża wątroba, ale w biochemii wszystko ok.
W uszach był solidny świerzb, już jest wyleczony.
Rany na zewnątrz cały czas leczymy.
Koteczka jest pod opieką doktor Prystupy z Dermawetu.
W pierwszym badaniu cytologia wykazała bakterie gram dodatnie.
Nie było komórek rakowych, nie było śladu autoagresji.
Przez cztery tygodnie Gwiazdka była na convenii.
Uszy smaruję jej argosulfanem, a od dwóch tygodni robię raz na tydzień przymoczki z cieczy kalifornijskiej.
Oprócz tego dostaje doustnie agapurin.
Po pięciu tygodniach leczenia cytologia była już czysta, bez bakterii.
No a uszy ciągle wyglądają tak:
Zaczęło mnie to martwić, czy to normalne, że gojenie trwa tak długo?
No i koteczka na pewno cały czas odczuwa silny świąd.
Nie mogę jej zdjąć kołnierza, bo natychmiast rozdrapuje sobie ucho.
Zaczynam się obawiać, czy to nie świąd był pierwotną przyczyną drapania.
Ogólnie kicia czuje się dobrze.
Wygląda bardzo ładnie.
Przed trzema dniami dostała rujkę.
Wyciszyłam ją prowerą , zbadam krew, jak wyniki pozwolą, to zaraz się umówię na kastrację.
Będzie na pewno szukała domu, bo nie lubi kotów, więc u mnie nie zostanie.