Otóż rodzice mieszkają na wsi i gdzieś od 3-4 miesięcy "zaprzyjaźniają się" z ulicznym kotem. Najpierw trzeba było go wnosić do mieszkania, gdzie dawali mu coś do jedzenia i potem prędko wychodził. Z biegiem czasu jednak coraz bardziej się oswajał, zostawał na coraz dłużej, aż w końcu zaczął nawet nocować w mieszkaniu. Aktualnie nocuje regularnie, aczkolwiek średnio 2-3 razy dziennie wychodzi w teren i sam się tego domaga podchodząc do drzwi. Jak jest gotów powrócić do domu, to kręci się koło wejścia do budynku i czeka aż ktoś wyjrzy za okno i go zawoła. Od czasu to czasu toczy walkę z innym kotem prawdopodobnie o teren (wczoraj było nawet słychać kocie darcia, po których wrócił nieco poszarpany, ale zwycięski

Generalnie czuje się w mieszkaniu jak u siebie, dużo tutaj śpi (zarówno w dzień jak i w nocy), jednak codziennie zgłasza chęć wyjścia na swój teren.
No i teraz pojawił się taki problem, że na święta rodzice wyjeżdżają gdzie indziej i być może będzie to wyjazd nawet na 2-3 tygodnie. Zastanawiamy się co zrobić, co będzie dla niego najlepsze. Są dwie opcje:
- wziąć go ze sobą
- zostawić go
Nie ma żadnego problemu, żeby go wziąć, obawiamy się tylko czy odnajdzie się w zupełnie nowym dla siebie miejscu? Z drugiej strony, strach go też zostawić, bo nie wiadomo jaka będzie pogoda, czy nie będzie mrozów, czy będzie miał co jeść itp. (zanim rodzice go przygarnęli to szlajał się po śmietnikach).
Co robić, drodzy Forumowicze? Co będzie lepsze dla kociaka? Wziąć go na te 2-3 tygodnie w zupełnie nowe miejsce czy może zostawić? Wszak wciąż nie jest w pełni udomowiony i ciągnie go wciąż do dzikiego świata.