Po raz pierwszy w życiu zetknęłam się z prawdziwym kocim dramatem, takim zupełnie świeżym, bardzo „krwawiącym”.
A stało się to za sprawą dwójki kotów, które spotkałam na ulicy, w miejscu, w którym znałam chyba już wszystkie czworonogi. A te były obce.
Szybki wywiad i mało czasu na decyzję. Potem akcja.
Wywiad.
Młoda rodzina, pies, dwa koty, kotka i kocurek. Zajmują mieszkanie na I piętrze, z dużym balkonem. Właśnie niedawno przyszło na świat ludzkie dziecko. Nie dowiem się, dlaczego pod jednym dachem nie mogą mieszkać i dziecko i koty.
A że nie mogą to właśnie się dobitnie dowiedziałam, ponieważ koty z domu zostały wyrzucone na ulicę. Koteczka, nie wiem, czy przez drzwi, czy też miała więcej „szczęścia” niż kocurek i dobrze wylądowała. Bo kocurek został wyrzucony z domu w trybie przyspieszonym, przez balkon. Dosłownie. Niby niewysoko, ale upadł niezgrabnie, pewnie zaskoczony, tak nieszczęśliwie, że coś mu się stało w stawie biodrowym. Podejrzenie idzie w kierunku zwichnięcia.
Decyzja.
Decyzja była w równym stopniu trudna, co i oczywista. Trudna, bo kilkanaście kotów pod opieką i notoryczny brak pieniędzy. Oczywista, bo koty są na ulicy, bez jakiejkolwiek opieki, a pomóc nie ma kto. I w dodatku jeden z nich jest ranny.
Akcja była prosta. Pojechałam i zabrałam oboje. Mieszkają teraz w wyremontowanym barakowozie na mojej działce. Poprzez okna mają możliwość poznawać otoczenie, zwierzęta i nasze zwyczaje.
A ja poznaję koty.
I od tego poznawania włos mi się jeży na głowie.
Kotka: pchły, roooobale, mega-śwerzb, 1/3 ogonka, a kikut w dodatku w dwóch miejscach złamany. Tak głodna, że przez dwa dni od michy nie odchodzi. Wsysa wszystko co dostaje.
Kocurek: pchły, kleszcze i jeszcze kilka kleszczy, rooobale, standardowy świerzb; niekastrowany, a przede wszystkim ta zwichnięta łapka. Mniej je, ale to chyba od samopoczucia.
Wątek zakładam z nadzieją i prośbą o pomoc dla nich.
Będzie potrzebny znaczny fundusz, aby je na koty wyprowadzić.
I odpowiedniego weta-ortopedę znaleźćSama nie dam rady tego zrobić. W dodatku trzeba się śpieszyć.
Kocurka już wykastrowałam.
Potrzebna mu będzie wizyta u ortopedy, prześwietlenie, badania. Pierwsza rozmowa z wetem sugeruje, że prawie na pewno potrzebna będzie operacja.
Koteczkę trzeba wysterylizować.
Jeszcze oczywiście szczepienia.
Świerzba już leczę. Odrobaczyłam, odpchliłam, kleszcze powyciągałam. Zaczipuję. Dopieszczam, gadam, gadam, obiecuję…
==============================================================================================================================Ponieważ proszę o wsparcie finansowe dla kotów, podaję nr rachunku bankowego,
przygotowanego przez koleżanki z
Grupy Koty i Spółka, czyli
http://www.kocieadopcje.blox.plFundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42 a, 03-772 Warszawa
76 2030 0045 1110 0000 0255 7500
tytuł przelewu "STEFCIO I LEA"==============================================================================================================================ROZLICZENIEWPŁATY20,00 - Alicja S. (konto Vivy)
50,00 - Urszula P. (konto Vivy)
57,00 - nelka83, za bazarek (konto Vivy)
200,00 - Renata T. (konto Vivy) - na leczenie łapki Stefcia
8,40 . - Yocia, mega-bazarek
30,50 - cytryna, mega-bazarek
25,00 - agada, mega-bazarek
.9,10 - anka1989e, mega-bazarek
20,00 - Femka, mega-bazarek
.2,00 - basidrak20, mega-bazarek
43,00 - Zocha, bazarek "Na plażę..."
_____________________________________________
465,00 - suma
WYDATKI100,00 - morfo+biochem dla Lei i Stefcia
140,00 - testy obojga; ujemne
.80,00 - szczepienia Lei i Stefcia
150,00 - wizyta u ortopedy + 3 zdjęcia rtg
150,00 - sterylizacja Lei
______________________________________________
620,00 - suma