paulalina pisze:Ten szkrab ma około 5 miesięcy i siedzi w schronisku albo w małym pokoju ze zgrają kotów, albo w ich specjalnym wychodku, gdzie ma świeże powietrze i cały czas obserwuje sobie życie na zewnątrz... mam nadzieję, że zaklimatyzuje się w mieszkaniu i nie będzie wypraszał o wpuszczanie, bo mieszkam przy bardzo ruchliwej ulicy, a na osiedlu jest cała zgraja wolno żyjących kotów. Więc nie ma mowy o wychodzeniu...w schronisku jest bardzo miziasty i grzeczny, jak myślicie, czy jeżeli w schronisku jest już taki przytulalski będzie też taki później, czy jego tęsknota za miziankami jest spowodowana brakiem ich w schronisku?
Paulalina, to wspaniale, że postanowiłaś adoptować sierotę z sierocińca! Ja też to zrobiłam 2 lata temu i nie żałuję. Moja kicia była już dorosła (rok). Miała za sobą trzy miesiące życia w schronisku, w dużej grupie kotów, a wcześniej została zgarnięta z ulicy - tyle wiem na temat jej przeszłości. NIGDY nie tęskniła za wolnością! Lubi siedzieć na parapetach i patrzeć "na świat", ale nie miauczy, nie domaga się wypuszczenia na wolność. Ma drzewo (długi, gruby konar) po którym wchodzi na szafę, gdzie najczęściej przesiaduje i wygląda na szczęśliwą. Podczas wyjazdów na wieś funduję jej przymusowe spacerki na smyczy, żeby się najadła trawki i pasikoników, ale jakoś szczególnie tego nie lubi. Owszem, łapie i zżera pasikoniki, ale grzecznie daje się odnieść do domu i nie dopomina się wynoszenia na spacer.
Co do przytulania i mizianek... Nie wiem, czy Twój kotek po przywiezieniu do ciebie do domu będzie dokładnie taki, jak był w schronisku. To będzie dla niego duży szok! Daj mu czas na aklimatyzację! Niech cię zaraz nie zniechęci fakt, że kotek będzie się zachowywał "nie tak"...
Nasza kicia po przywiezieniu do domu "robiła wszystko" aby nas zniechęcić: dostała biegunki, robiła kupy na łóżko rzadkie jak woda, wymiotowała, chowała się w zakamarki, z których nie chciała wyjść, nie chciała aby ją brać na ręce. Jeździliśmy z nią do schroniskowego weta, dostawała zastrzyki, po których była jeszcze bardziej przestraszona i wycofana. Trwało to tydzień, potem wyzdrowiała. Po kilku tygodniach już szalała, radośnie biegając po wszystkich meblach, a po kilku miesiącach okręciła sobie nas wszystkich wokół palca (pazurka?) i teraz jest szefową tego domu, a my tylko jej poddanymi.
Czytam tu na forum często o kotach oddanych z adopcji, bo nie spełniły oczekiwań
Proszę, abyś się uzbroiła w cierpliwość! Kotek na początku na pewno będzie bardzo biedny w nowym otoczeniu, bo przecież to będzie dla niego nowy świat! Może nie będzie od razu miziasty i przymilny... Daj mu czas, a on Ci się z czasem odwdzięczy!
Edit: Agulas ma rację! Co dwa koty to nie jeden! Ja już dojrzałam do myśli, że nasza kicia potrzebuje kociego towarzystwa i będzie je mieć!