Przepraszam, że na kotach - sytuacja alarmowa, nie wiem co z tym biedactwem począć. Zabrałam go kotu, żyje, oddycha, macha skrzydełkami, ale nie wzlatuje

Jest pod ochroną, śliczny - serce mi się kraje na miliony kawałeczków, może lepiej by było skrócić cierpienie. Mój wet nie zajmuje się ptakami - co począć z nim? Da się mu pomóc? Ktoś wie?
Kotu go przecież nie oddam...

Niedługo muszę wyjść z domu, już nie pójdę na jedno spotkanie

Ostatnio edytowano Pon paź 17, 2011 14:09 przez
Fleur, łącznie edytowano 1 raz