U jednego z moich kochanych futerek dzisiaj zdiagnozowano guza na wątrobie...
2 tygodnie temu wróciłam z TŻ po 2dniowej nieobecności i całe mieszkanie było w wymiocinach kocich a moje najukochańsze futerko siedziało zakopane w szafie. Tito nie chciał jeść (a odkurzacz z niego był zawsze straszny, wcinał swoją porcję i próbował dobierać się do miski swego kociego kolegi), w ogóle zmizerniał okropnie - no to kot pod pachę i pędem do veta. Były antybiotyki kroplówki codzienne wizyty u vet. Było też badanie krwi - tylko enzymy wątrobowe były ponad normę AspAT 229(górna norma 44), AlAT - 246 (górna granica 107)). Pozostałe wskaźniki raczej w normie - ale to mogło być spowodowane podrażnieniem wątroby - wiadomo kociuchy to wrażliwe stworzonka więc były leki na regenerację wątroby i dalej kroplówki dożylne ale poprawa znikoma, apetyt nawet w połowie mu nie wrócił. (Ale pił i siusiał normalnie, mył się, ale całe dnie spał tylko). Temperatura w normie, biegunki nie było. Było za to zdjęcie RTG, żeby wykluczyć ciało obce - nic nie wyszło poza sporą ilością kału w jelitach. Dostał więc parafinę, ale kupki jak nie było tak nie było. Była i lewatywa. Po niej kupkanie wróciło do normy a kupki były ładne. Jednak jego brak apetytu i taka ospałość nie dawała mi spokoju więc we wtorek był test ELISA i ku mojej wielkiej uldze był negatywny, więc białaczka i FIV zostały wkluczone. Wet raz jeszcze pomacał Tita i wyczuł powiększone nerki więc zalecił USG... i dzisiaj było USG a na nim tragedia
Tito leczony jest w Bródnowskim Centrum Weterynaryjnym na ul. Wyszogrodzkiej 1 w Warszawie. Wszystkie badania były wykonywane w tej lecznicy. Przed operacją chciałabym zaciągnąć opinii innego lekarza. Czy Ktoś z Was może polecić dobrego lekarza-onkologa? Bądź innego lekarza dobrze wykonującego USG? Czy ktoś był w podobnej sytuacji i może podzielić się swoim doświadczeniem? Może przed operacją powinnam coś jeszcze zrobić? Zwrócić na coś uwagę?
Tito jest dorosłym chyba 5-6 letnim. Chyba, bo adoptowałam Go z moim TŻ w lutym 2009 kiedy był dorosłym kotem, który wówczas wg jego dotychczasowej opiekunki miał ok 3 lat. Jest kastratem. I moim oczkiem w głowie








