Po pierwsze się przedstawię, jestem Paulina 26l

RODZINKA
Dokładnie 4 lata temu na spacerze znalazłam w krzakach pudełko z kocią mamą i 6 ślepymi kotkami, było już szaro i zimno, noc nadchodziła, nie było innej opcji: do domu, po torbę na zakupy i po koty! Kocia mama broniła się jak mogła ale i tak ostała zapakowana do jednej torby, kotki do drugiej. Zamieszkały w moim garażu (nieużywanym). Kotka szybko okazała się zupełnie oswojona, kotki rosły zdrowo... wtedy moja wiedza na temat kotów ograniczała się do tego, że koty poi się mlekiem i karmi byle czym, tak mnie nauczyli w dzieciństwie rodzice (mieszkam w małej miejscowości tu koty to zjadacze gospodarskich myszy, nie pupile

----------------
KICIUL
W trzecim roku pod moim domem często kręcił się obcy kocur, wyraźnie wychudzony, strachliwy. Dokarmiałam go pół roku, okazało się, że już nie odchodzi tylko przesiaduje pod naszym krzaczkiem. Nadeszła zima i mróz, kot siedział, złapać się nie dał. Znalazłam w garażu starą szafkę bez drzwiczek, do tego poduszeczkę. Kot miał już jako takie schronienie. mrozy się wzmagały, na głowę mu nie padało ale ciągłe przekręcanie trzy-ściankowego domku aby nie wiało nie miało sensu. Dobudowaliśmy czwartą ściankę, kot bał się wejść ale w końcu się nauczył. Mróz ciągle był większy, znów uprosiłam brata by zbudował prawdziwy domek. Kot w dwukrotnie ocieplanym domku z przedsionkiem przetrwał całą zimę


Kot oswoił się, najpierw mieszkał w naszej piwnicy, teraz w domu. Niestety kuleje od samego początku na prawą przednia łapkę ale nic nie mogę zrobić, nie mam pieniędzy. To już przeszło rok. Łapka mu nie przeszkadza gonić moje 3 kocury i hasać po drzewach

------------------
MAŁPKA
Nadeszły tegoroczne wakacje. Niedziela, byłam w kościele, było gorąco stałam na zewnątrz. W bramie naszego kościoła leżał ok. 1.5 mies. kotek, leżał bez ruchu, spał. Po mszy wychodzący ludzie biernie mu się przyglądali, mijali bez słowa, nikt nie pomógł. Gdy ostatnie osoby opuściły teren kościoła a ksiądz wchodził do domu kotek miaucząc z głodu chodził za ministrantami. Tak czekał na progu księdza domu miaucząc błagalnie o jedzenie. Gdy zobaczył jak jakaś para wyszła z pobliskiego domu i wsiadała do zaparkowanego samochodu podbiegł do nich i mimo że odnieśli go pod kościół wrócił i znów wszedł pod ich auto. Słyszałam, że ksiądz karmi bezdomne koty, obok malca kręcił się dorosły kot, przymilał się był bardzo szczupły, uznałam, że to koty pod opieką księdza, długo zastanawiałam się co zrobić. A może to kogoś koty? Poszłam do sklepu, wróciłam koty nadal były. Podeszłam do malca miał niepokojące objawy, oczy zaropiałe, kichanie. Bez zastanowienia zabrałam do domu, umieściłam w kwarantannie w osobnym pomieszczeniu. Prosiłam się fundacji o pomoc. Znów nie odmówili choć nie chcieli wziąć kotka. Bałam się zarażenia moich podopiecznych. Co ja zrobię jeśli zachorują!? Nie mam pracy! W końcu szczęśliwie Fundacja Agapeanimali z Poznania zabrała kotkę. Okazało sie, że ma koci katar, zaawansowany

----------------
SNOWY
Minął miesiąc. Pewnego dnia zauważyłam jak przez otwarte okno do mojego domu zakrada się jakiś obcy kot. Obserwowałam, robił to co dzień, kradł jedzenie moim kotom. Poznałam go. Widywałam go od roku od czasu do czasu w mojej okolicy. Nie dał do siebie podejść ale ukradkiem raz mi się udało, okazało się, że jest bardzo wychudzony, zaczęłam go dokarmiać. Minęły 2 tygodnie, gdy zauważyłam na jego pyszczku spora ranę. Zwabiłam do domu, zamknęłam okno. Strasznie prychał ale powolutku dał się pogłaskać. Tak został u mnie na leczenie. Znów z pomocą przyszła mi poznańska fundacja, tym razem Animali. Kot bierze antybiotyki, rana goi się. Niestety znam kocura od roku, wiem że jest strasznie agresywny do innych kotów (zdarzało się rozpędzać walki z jego udziałem), jeśli ma u mnie zostać musi być wykastrowany.
--------------------
KIEDYŚ I DZIŚ
W między czasie tzn. 2 lata temu jeden z moich pierwszych kotów (4 letni kocurek) miał krwiomocz, zawiozłam go do weta, miał białko w moczu i kryształki, brał jakieś zastrzyki i antybiotyki, było lepiej. Miałam jeździć na dalsze wizyty, nie mogłam już, więcej nikt nie chciał mi pożyczać pieniędzy (rodzina). Na razie nic się złego nie dzieje, tamto juz się do tej pory nie powtórzyło.
Obecnie mam jednak 6 problemów, w tym 1 większy. Otóż z braku środków finansowych (nie mam pracy, wraz z mamą jestem na utrzymaniu ojca który pracuje fizycznie) nie mam pieniędzy na podstawową opiekę medyczną kotów. Moje 5 kotów nigdy nie było odrobaczanych, odpchlonych itd. Karmię je najtańszymi karmami + mięso z porcji rosołowych (są najtańsze), czasem wątróbka i inne podroby. W tej chwili jeden z moich pierwszych 5 kotów ma skórną chorobę, prawdopodobnie to reakcja na pchły. Jestem w kropce. Mogę kota zawieźć na wizytę na koszt fundacji ale to strasznie nerwowy kot, boję się, ze nie dojedzie do lecznicy, staram się dostać szczepionkę, lek i Advocate na odległość.
Niestety nie mogę prosić fundację o Advocate dla pozostałych 5 kotów, ani o inne leki na robaki.
Proszę Was wszystkich o pomoc w załatwieniu leków na pchły i świerzba (Advocate) i jakiegoś leku na robaki: tasiemce itd.- nie wiem jaki będzie najlepszy dla 4 letnich kotów nigdy nieodrobaczanych.
Proszę o pomoc w zakupie tych leków, o wpłaty na konto lub bezpośredni zakup leków bym mogła je odebrać.

Czy wie ktoś za ile można kupić Advocate i jakiś lek na robaki w Poznaniu? Help!