Historia kota co domu nie szuka... epidemia kk :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 12, 2011 12:43 Historia kota co domu nie szuka... epidemia kk :(

Ona naprawdę nie szuka domu, ona jest święcie przekonana, że jest u siebie... i po części ma rację :wink: nie zamierzam się kici pozbywać, ot tak... dopuszczam jednak myśl o rozstaniu- jeśli ktoś ją pokocha i zapewni warunki doskonałe... to istnieje opcja adopcji "z rozsądku"

A zaczęło się wcale nieprozaicznie...
Na początku kwietnia do przychodni rehabilitacyjnej, w której pracuję, weszła starsza pani i oznajmiła, że przed chwilą jakiś kierowca uderzył autem kota- specjalnie- jak twierdziła- a kot podczołgał się do rogu budynku i rzęzi w kałuży krwi :cry:

Na terenie szpitala, gdzie znajduje się przychodnia mieszka sporo kotów, ale uliczki są jednocześnie chodnikami w wielu miejscach, kierowcy więc "toczą się" i koty raczej nie giną pod kołami - ten kierowca za zakrętem musiał ostro przyspieszyć, jeśli kot nie zdążył uciec z drogi :(

Kotka leżała w kałuży krwi- faktycznie charczała i kaszlała krwią, nie mogła uciekać, dzikim wzrokiem obserwowała moje ręce, kiedy zawijałam ją w szpitalne prześcieradło, próbowała się bronić.
Obok szpitala jest dobra lecznica dla zwierząt, koleżanka podwiozła mnie samochodem- tak jak wyszłam z przychodni, w klapkach, pobrudzonym krwią fartuchu...

Przyznaję, że jechałam z myślą o skróceniu cierpienia tego kota... wiedziałam, że jeśli cudem przeżyje, to majątek wyniesie jej leczenie, w domu mam prawdziwy zwierzyniec, pieniędzy na to nie mam, dzwoniłam do znajomej z TOz-u, powiedziała, ze nie mają na koncie, więc mam liczyć na siebie i takie decyzje podejmować :(
No masakra.
Prawdopodobnie jeszcze wtedy "z rozsądku" podjęłabym taką decyzję... ale w lecznicy jakoś okonia w sobie poczułam, kiedy zdziwili się, że chcę za kota z ulicy płacić, skoro i tak zdycha... :evil:
I wtedy wdarła się wątpliwość i podjęłam decyzję, że podejmę decyzję, kiedy wstępnie ją zdiagnozują- o ile uda się ją uratować...
Zostawiłam swoje dane z dowodu, nr tel. i zadeklarowałam przyjazd za kilka godzin, kiedy skończę pracę ( z której uciekłam )

Mąż poinformowany telefonicznie o sytuacji i konieczności podjechania z przenoską pod lecznicę najpierw klął jak szewc
( w domu 3 nasze koty- wszystkie z ulicy, świnki morskie, pies i królik do adopcji :| )
Potem powiedział, że przyjedzie...

Diagnoza mnie rozwaliła: połamana przednia łapa- wymagająca operacji, pęknięta żuchwa, pęknięte podniebienie twarde i miękkie, obrzęk krtani, obrzęki płuc i odma w płucu od strony uderzenia, narządy wewnętrzne całe, lekki obrzęk mózgu :(

Miała szczęście...
Kotka wpadła we wstrząs i miała zapaść zaraz po tym jak ją zostawiłam w lecznicy- odratowali ją i czekali na moją decyzję...

Leczenie, co najmniej 3 operacje, dokarmianie dożylne, co najmniej 5 dni w szpitalu dla zwierząt...
Przewidywane koszta ( nie licząc ratowania życia i wstępnej diagnozy- prawie 300 zł ) ok. 2500 zł :roll: :( 8O :roll:

Nie miałam tych pieniędzy ale kota nie byłam już w stanie uśpić- Boże jakim ona wzrokiem na mnie patrzyła, dzikie koty tak nie patrzą- jej nigdy żaden człowiek nie skrzywdził- nie miała złych doświadczeń.
Zapłaciłam za diagnozę i uratowanie i zaczęłam jeździć po klinikach i szukać chirurga- ortopedy, który by zrobił za mniejsze koszta... a czas płynął.

cdn.
Ostatnio edytowano Sob lip 30, 2011 12:58 przez nika73, łącznie edytowano 1 raz
Sonia Rysia Dzitka
Obrazek Obrazek Obrazek

nika73

 
Posty: 546
Od: Wto paź 16, 2007 11:41
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.

Post » Nie cze 12, 2011 12:47 Re: Historia kota co domu nie szuka...

Ojej :roll: I co było dalej :?:

mavi

 
Posty: 2244
Od: Czw sie 26, 2010 18:45

Post » Nie cze 12, 2011 12:49 Re: Historia kota co domu nie szuka...

nieśmiało podnoszę w górę i zaznaczam bo ..... czekam na cd :kotek:
Obrazek

#MAGDA#

 
Posty: 443
Od: Śro cze 30, 2010 22:32

Post » Nie cze 12, 2011 12:53 Re: Historia kota co domu nie szuka...

:roll: :?:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Nie cze 12, 2011 13:25 Re: Historia kota co domu nie szuka...

:placz:

:?: :?: :?:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn


Post » Nie cze 12, 2011 16:09 Re: Historia kota co domu nie szuka...

Już kontynuuję :) ( rzeczywistość )
W jednej z lecznic dostałam informację, że jest firma, która jeździ i zbiera ranne, lub chore zwierzęta z ulicy i odwozi do jednej z gorzowskich lecznic, która ma podpisaną z miastem umowę na "leczenie"... tylko, że w przypadkach takich jak ten ( kosztownych) zwierzęta się po prostu usypia, bo nikt nie zainwestuje w bezdomne zwierzę takich pieniędzy, żeby je wypuścić na ulicę :(
Schronisko jest TEORETYCZNIE "dla zwierząt" ale w praktyce jest dla psów :(

Drugim problemem był fakt, że zgarnęłam kota z ulicy i zaczęłam ratować na własny koszt- niejako przestał być BEZDOMNY :? i zaczęłam ponosić za niego odpowiedzialność... 8O

Już wiedziałam, że jej nie uśpię, nie dałabym rady, mając świadomość, że kicia może przeżyć.

W przypływie desperacji i rozpaczy, szukając informacji i wsparcia jakiegoś anioła stróża, zadzwoniłam na numer 112 :? w duchu bałam się, że mnie jakiś policjant opierd... za blokowanie linii głupotami... ale mężczyzna, który go odebrał okazał się strażakiem... i po wysłuchaniu mojego rozpaczliwego monologu, nie tylko mnie nie ochrzanił ani się nie rozłączył TYLKO OBIECAŁ POMÓC 8O
Zebrał informacje i po 10 min. oddzwonił z dobrymi wieściami- poinformował lecznicę, że dowiozę kota po wypadku na własną rękę, ze kot wymagał szybkiej pomocy a firma nie dojechałaby, bo była na innej interwencji ( co akurat było prawdą ;) ) Pan z firmy wyraził zgodę na mój osobisty dowóz...

Kotkę przyjęto do lecznicy a ja wyciągnęłam dokumenty z poprzedniej, gdzie ratowałam ją i się znowu zaczęły schody :(
Takie koszta musiał zatwierdzić ktoś tam z Urzędu Miasta- kicia dwa dni czekała w lecznicy na tę decyzję... a ja w międzyczasie poruszyłam niebo i ziemię w urzędzie miasta- udało mi się zdobyć nieformalnie nr tel. prywatny do tej decyzyjnej kobiety :roll: i przekonać ją... i o dziwo
OKAZAŁO SIĘ, ŻE MOJA INWESTYCJA W RATOWANIE ŻYCIA BYŁA DOBRYM ARGUMENTEM :ok:
W lecznicy musiałam napisać oświadczenie, ze kt nie jest mój i gwarantuję mu dom i opiekę ( choćby tymczasową ) ewentualnie znalezienie nowego domu. KOT NIE MIAŁ PRAWA JUŻ TRAFIĆ NA ULICĘ. I to zadeklarowałam.
Miasto wydało te pieniądze, leczenie się w szpitalu przedłużyło- szef kliniki leczył kicię jeszcze przez 5 dni bezpłatnie :piwa:
Mała trafiła do odizolowanego pokoju, w którym bez kontaktu z psem i kotami spędziła 2 miesiące ( łapa się musiała zrosnąć bez biegania i gonitw kocich )
10 temu została wykastrowana :D i już jest wypuszczona na salony :lol:

Milka ( z mlekiem pod nosem ;) ) ma ok. 8 miesięcy jest drobniutka i nieduża, ufna, delikatna, radosna, mrucząca, kolankowa, kuwetkowa :mrgreen: i pełna, pełna wdzięczności i tak patrzy w oczy... :1luvu:

Nikt nie powiedziałby, że tyle przeszła, tyle się nacierpiała, że uciekła śmierci- ona ma swojego Anioła Stróża- ja w to wierzę :P

Oto Milka po operacjach, szyciach, drutowaniach, już po klinice ( ok. 10 dni po wypadku )

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

i teraz po 2 miesiącach :1luvu:

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Założyłam równoległy wątek dla Milki na kociarni 8)
Ostatnio edytowano Nie lip 31, 2011 21:48 przez nika73, łącznie edytowano 2 razy
Sonia Rysia Dzitka
Obrazek Obrazek Obrazek

nika73

 
Posty: 546
Od: Wto paź 16, 2007 11:41
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.

Post » Nie cze 12, 2011 16:34 Re: Historia kota co domu nie szuka...

ależ ona piękna :crying: :love:
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze

Post » Nie cze 12, 2011 17:20 Re: Historia kota co domu nie szuka...

ale przeszłyście :1luvu: dobrze,że trafiła na Ciebie :ok: a pyszczek ma rewelacyjny :kotek:
Obrazek

#MAGDA#

 
Posty: 443
Od: Śro cze 30, 2010 22:32

Post » Nie cze 12, 2011 18:36 Re: Historia kota co domu nie szuka...

nika73 pisze:........
Nikt nie powiedziałby, że tyle przeszła, tyle się nacierpiała, że uciekła śmierci- ona ma swojego Anioła Stróża- ja w to wierzę :P


Ty jesteś jej Aniołem Stróżem :1luvu: :1luvu: :ok: :ok:
Pierwszy cud że kota trafiła na Ciebie, drugi cud że Tobie udało się trafić na taki łańcuszek ludzi dobrej woli i wielkiego serca. Takie historie rzadko kończą się happy endem.

Wszystkiego najlepszego dla Was :ok: :ok: :ok: :ok:
Natalka [*] 17 lipca 2008, Sokółka [*] 22 lipca 2016 , Sierżant [*] 5 grudnia 2016 , Buras [*] 14 grudnia 2018, Agrest [*] 21 października 2019, Bura [*] 15 stycznia 2020, Skarpetka [*] 11 marca 2021, Merida [*] 7 stycznia 2023, Królewna [*] 21 lutego 2023, Colin [*] 27 maja 2023, Szuma [*] 19 lutego 2024, Pusia [*] 3 października 2024, Alan [*] 17 października 2024
Oddam starsze książki szkolne i akademickie
Wypożyczalnia łapacza - klatki-łapki i bytowe itp

piotr568

 
Posty: 6963
Od: Czw sie 30, 2007 17:42

Post » Nie cze 12, 2011 18:38 Re: Historia kota co domu nie szuka...

nika73 pisze:
Nikt nie powiedziałby, że tyle przeszła, tyle się nacierpiała, że uciekła śmierci- ona ma swojego Anioła Stróża- ja w to wierzę :P




Pewnie, że ma swojego Anioła Stróża - Ciebie nika73, tylko Ciebie :1luvu: :1luvu:

Niesamowita historia o pięknej kotce i dziewczynie, co ma serce po właściwej stronie i mega, mega wrażliwość :D :1luvu: :kotek:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie cze 12, 2011 19:03 Re: Historia kota co domu nie szuka...

Nika, jestem pełna podziwu :1luvu:
Obrazek
Obrazek

kamari

 
Posty: 13152
Od: Pt lip 04, 2008 6:20
Lokalizacja: Siedlce

Post » Nie cze 12, 2011 19:31 Re: Historia kota co domu nie szuka...

czy moge zamieścić zdjęcie prawie bliźniaczego kota?Obrazek
to Lucek z Palucha.
Ostatnio edytowano Nie cze 12, 2011 20:00 przez inga.mm, łącznie edytowano 2 razy

inga.mm

Avatar użytkownika
 
Posty: 2319
Od: Pon lut 21, 2011 22:42
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie cze 12, 2011 19:39 Re: Historia kota co domu nie szuka...

#MAGDA# pisze:ale przeszłyście :1luvu: dobrze,że trafiła na Ciebie :ok: a pyszczek ma rewelacyjny :kotek:


Pyszczek śliczny a historia niezwykła. Jesteś prawdziwym Kocim Aniołem Stróżem :aniolek:

Kicia jest klonem mojej Biri - najcudowniejszego kota na świcie :oops: ---> ObrazekObrazek
Obrazek
Obrazek

Edyta i Sebastian

 
Posty: 649
Od: Sob paź 28, 2006 21:36
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie cze 12, 2011 19:57 Re: Historia kota co domu nie szuka...

To co napisałaś jest wprost niesamowite 8O
kicia jest śliczna a Ty jesteś wspaniała :1luvu:
dałaś jej szansę na życie i udało się wam.
Miała ogromne szczęście,że trafiła na Ciebie :) jak dobrze,że są jeszcze tacy ludzie :1luvu:
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510 i 102 gości