No i się stalo. W moim nowym mieszkanku pojawila się kicia, co razem dalo taki efekt, że moje życie też się zrobilo nowe - mieszkanie i kotka zasadniczo je zmienily. Na lepsze, że tak niepotrzebnie dodam. Ale od początku. Kota chcialam mieć zawsze, co - dopóki mieszkalam w moim domu rodzinnym - bylo niemożliwe, bo moja sister jest uczulona. Tuż przed przeprowadzką do mojego wlasnego już mieszkania pilnowalam dwóch kotów mojej przyjaciólki, kiedy ona byla na wyjeździe. Co oczywiście zaowocowalo zupelnym kotem na punkcie kotów. Zaczelam przeglądać internet i natrafilam na tę stronę z adopcjami. Musze sie przyznać, ze ogloszenie o Rudej zupelnie przeoczylam - dzwonilam do Kasi zapytać o zupelnie innego kotka. i jakoś nam tak z tej rozmowy wyszlo, że ja to bym strasznie chciala mieć rudego. A ona, że jejku, to świetnie, bo jest wlaśnia taka cudna ruda w Toruniu i taka Lidka, która ją znalazla się strasznie martwi, bo nie może jej domu znaleźć. ja raczej sceptyczna, chcialam malego kotka - "nówkę sztukę", a tu mi proponuje się kotkę 1,5-roczną, "po przejściach" i to jeszcze z torunia, jakby ich malo bylo w wawie. Ale dobra, mówię, przyślij mi ten link, to sobie zobaczę. i link dostalam, na to forum, na stronę gdzie Lidka opisuje calą sytuację. Czytalam i czytalam, obejrzalam zdjęcia i... Zdecydowalam sie. Potem mialam z Lidką gorącą linię, czekalam z niecierpliwością jak się Ruda będzie czula po operacji itp. W końcu przyjechala. przyjechala i zawojowala wszystkich. W ogóle się nie zdenerwowala nową sytuacją, od razu zjadla, zalatwila się i przyszla do nas. Do nas czyli mojego chlopaka Marcina (nastawiony z lekkim dystansem pt. "Kochanie, chcesz mieć kotka, to ok, ale wiesz, że ja nie jestem jakimś olbrzymim fanem, więc sie nie spodziewaj, że dostanę pierdolca") i mnie. Spryciula ewidentnie wyczula, że mnie to już ma owiniętą wokól lapki, więc postanowila popracować nad Marcinem. Poszla do niego, strategicznie usiadla mu na kolanach i miauknęla. On się zainteresowal. Więc znów miauknęla. On ją zaczyna glaskać. Ona powoli się kladzie. On ją wciąż glaszcze. Ona zaczyna się wyciągać. On ją glaszcze i przygląda się z zainteresowaniem. Ona rozwala się na nim zupelnie (Marcin jest już w pozycji półleżącej). On trochę zaskoczony, trochę zadowolony. Ona trąca jego nos swoim noskiem. On mówi: "Hm, chyba mnie lubi". Ona anektuje mi faceta i zabiera jego uwagę na pól wieczoru. Po godzinie on jest zakochany i mówi, że ma w domu dwie kicie

Ona już się czuje absolutnie pewnie i wchodzi mu nawet na glowę (zarówno doslownie, jak i w przenośni). Jemu nie przeszkadzają czerwone plamy na jegio skórze (jest trochę uczulony), ze spokojem idzie kupić claritin. Ona glośno miauczy kiedy się calujemy - zazdrosna, czy co? A jak nie zwracaliśmy na nią uwagi przez jakieś pól godziny, będać bardziej zajętymi sobą, to się obrazila. poszla sobie w kąt i nie chciala przyjśc spowrotem na lóżko. Więc poszla góra do mahometa, przynioslam ją, musieliśmy ją parę minut poprzepraszać, dal się laskawie, więc dala nam na zgodę buzi i już z nami zostala. najbardziej lub leżeć między nami. A kiedy leży na którymś z nas, to dzieli czas sprawiedliwie - 10 minut na mnie, potem przechodzi i 10 minut na Marcinie.
Jest kochana, przecudna i bardzo mądra. A za chwilkę część druga opowieści...