Znowu gdzieś nam Rustie uciekła na drugą stronę

Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec głosów oddanych na naszą bohaterkę i jej wspaniałą babcię!
NIE OCIĄGAĆ SIĘ, DO GŁOSOWANIA!!!!!!
Muszę jeszcze napisać, że kiedy zaadoptowaliśmy Piratkę, spotkaliśmy kilka razy wieczorem u weterynarza Rustie. Dziewczyna jeździła (to nie był pierwszy i ostatni raz!!!) kawał drogi autobusem i tramwajem i stała w naprawde długiej kolejce do weta żeby ratować kocie życie. Zaoferowaliśmy jej nawet pomoc z transportem, ale odmówiła w obawie, żeby nie zarazić naszych kociambrów niezidentyfikowanym choróbskiem. Jest to zaledwie niewielki epizod z działaności Rustie i jej babci, ale bardzo mnie to wzruszyło i myślę, że mało jest osób, które z tak ogormnym zaangażowaniem, determinacją i bezinteresownością pomagają zwierzętom.
Dlatego też uważam, że te dwie cudowne panie i ich podopieczni zasługują na zapas jedzenia dla swoich podopiecznych!!!