Totalny brak czasu
Zrobiło się jesiennie i w domu zrobiło się zimno: jeszcze nie grzeją, a w oknach takie szpary, że wiatr sobie hula po mieszkaniu.
Wrzesień, a ja pozaklejałam na amen okna.
W tych budynkach wspólnoty dbają o finanse lokatorów i podobno ogrzewanie jest dopiero jak robi się zupełnie zimno -taką opinię usłyszałam w sklepiku pod domem
Jutro koniecznie musimy kupić jakiś grzejnik, żeby dogrzać kotom chałupę, bo znowu będzie kompletny szpital
(chyba muszę zrobić napad na bank
).
W kuchni Tercet w klatce ma wielki frotowy szlafrok, w którym robi sobie norkę i w niej przynajmniej jest mu ciepło.
Z wymazu wyszło, że zagrzybione ranki na szyi są zakażone paskudną bakterią, więc dostał nowy antybiotyk na co najmniej trzy tygodnie, smaruję go przeciw-grzybowo, a co drugi dzień kąpię ranki w specjalnym szamponie.
Jutro muszę dokupić Lakcid, bo przy antybiotyku zaczynają nawalać jelita, a mój wcześniejszy zapas jest już na wykończeniu.
Dr twierdzi, że dłuższe leczenie przed nami, a chłopak powinien siedzieć w klatce, żeby nie roznosić paskudztwa po domu i innych futrach -strasznie mi go szkoda
Jedyny pozytyw, to kot wreszcie przekonał się do mnie i jak tylko otwieram drzwiczki, natychmiast tuli się do moich ubranych w rękawiczki rąk, a je najchętniej wtedy, gdy głaszczę go po chudziutkiej doopince -wtedy dodatkowo tupie i mruczy, a potem z wyrzutem patrzy, jak zamykam klatkę i idę sobie, a on znowu zostaje sam
Bajka dalej na sterydzie i w plamkach z grzyba.
Próbowaliśmy odstawiać steryd, ale momentalnie pogorszyły się qupy -dr. dał więc dodatkowe leki + steryd + dieta powinny przynieść rezultat i wyleczyć wreszcie Bajcine jelita.
Oby, bo dziewczyna wciąż smutna
Tara dopiero od dwóch dni nie wymiotuje.
Po ostatniej wizycie w B, badaniu krwi, usg i dokładnych oględzinach, dostała komplet leków i chyba wreszcie zaczyna być lepiej.
Trzy razy dziennie kota dostaje gratisowe porcje mokrego paszteciku na łyżce, bo w tym bez problemu przemycam pastylki.
Niekoniecznie jest tylko szczęśliwa rano przy zastrzyku.
Karolince wciskam jakoś jej pastylki, a od kilku dni zakraplam oczy, bo niestety znowu się zaczęły paskudzić.
Zauważyłam, że znowu pojawił się mini-grzybek.
Generalnie jednak dziewczyna jest radosna i energiczna -już drugi raz oszukaliśmy przeznaczenie
Mała Tysia znowu kicha i paprze jej się oczko.
Wczoraj była razem z Tarą i Tż w B., została osłuchana i miała pobraną krew.
Wyniki nie są bardzo złe, ale nie są też najlepsze, widać że w kocie cały czas siedzi jakaś choroba.
Mamy zaleconą dalszą diagnostykę, bo te ciągłe choroby + ogólnie słabszy rozwój dają do myślenia
Wczoraj dr. nie dał żadnych leków i kazał obserwować, ale dzisiaj kichanie się nasiliło, więc jutro jadę po receptę i znowu zacznę podawać prochy.
Reszta futer na razie w miarę ok, zakraplam tylko kilkoro oczu i co jakiś czas słyszę czyjeś pokichiwanie.
W następnym tygodniu (2 i 3 października) jesteśmy zapisani wstępnie na sterylki Tary i Taszy i kastrację Torga z czyszczeniem oczodołu, ale zobaczymy co z tego wyjdzie, zależy jak będą się czuli
Dzisiaj mieliśmy pedicure/manicure, zrobiłam też remanent w kociej spiżarni i zobaczyłam dno
W przyszłym tygodniu znowu muszę robić zamówienie i mokre i suche i żwirkowe -futrzaste potfory tyle jedzą, a potem tylko Tż wynosi kilogramy brudnego żwiru do śmietnika
Cieszę się, że rano udało mi się przynajmniej zrobić wreszcie nowe ogłoszenia -może ktoś się zainteresuje i pojawi się jakiś sensowny dom dla futerek.
edit: Zapomniałam napisać, ze od Pani Ewy (Opiekunki naszej byłej dzikuski Anetki) futrzaste dostały taką fajną szytą budkę i teraz są wyścigi: kto pierwszy wejdzie do środka i ile kotów może zmieścić się w środku na raz
Kociszcza są zachwycone nowym ciepłym domkiem
