OT: Hurra, wreszcie udało się na forum zalogować!!!
No więc tak: Misza i Krosz (dla wtajemniczonych Kapitan Klosz, Hansz Klosz) chyba już się powoli zadomowili w naszym domu. Co prawda dzisiaj, kiedy Mała pojechała do Mirki, a ja na chwilę wyszedłem do kolegi po nieodzowne mi narzędzia pracy na znak protestu oboje schowali się do kanapy, przez co przyprawili mnie o jakieś 10 minut strachu, zanim ich tam znalazłem.
O dziwo Miszka (to ten niby gapowaty) o wiele szybciej się aklimatyzuje niż Klosz, który u Mirki w domu wiódł prym w przymilaniu się. Klosz mimo wszystko odrobinę osowiały jest. Niby się trochę pobawi, mruczy i przychodzi, ale najczęściej siedzi gdzieś w okolicach suszącego się prania (czytaj - pod suszarką) i siedzi

.
Sytuacja zmienia się z minuty na minutę! Klosz się bawi! Matko Bosko, przed chwilą wpadł w kefir, a Miszka gonił go po całej kuchni, żeby go wylizać! Jest dobrze znaczy się, a będzie jeszcze lepiej...
c.d.n.
Ps: Pozdrowienia dla mirki_t oraz kotysiedem. Szpinak już mam

.