pisiokot pisze:O rany, ale się porobiło ...
Dorota, wysyłam Ci 50 zł.
Aniu bardzo dziekuje
Dziekuje wszytskim za pomoc. Ja ciagle chodzę troszke oszołomiona ostatnimi wydarzeniami. Wypadek Bursztyna i te niespodziwane chorutkie kociaki. Zyję w takim amoku, dobrze ze mam starsznie duzo na głowie, duzo jeżdzenia do lecznicy, sprzatania, podawania leków to nie mam czasu myśleć.
Może i lepiej-perspektywa 17 tymczasów jest z lekka straszna.
Dzis jedziemy łapać pozostała dwójke maluszków zwanych Piwkami, bo są z ul. Piwowarskiej. Oby maluszki były madre jak ta trójka u mnie i raz dwa wlazła do transporterka. Wezmiemy też mamę jak sie uda, boję się ze dostanie zapalanie sutków-ma duzo mleka. Szkoda ze nie mamy miejsca dla całej rodzinki

mogłby sobie maluszki byc jeszcze z mamą.
Bursztynek jakos sobie radzi z gipsem. Troszke kustyka, nawet sam wlazł na tapczan. Czekamy na konsultacje u ortopedy.
To cos wrecz niewiarygodnego, takie złamanie po upadku z parapetu. Zastanawiam sie czy Bursztyn nie uderzył w doniczki które stoją na podłodze albo w transporter który maja kolo kaloryfera bo uwielbiają w nim spac i stad takie obrazenia. Niestety tylko Bursztyn wie jak do tego doszło. Tata, bedący w kuchni, usłyszał tylko huk spadajacego "czegoś" i wrzask kota. Myslal ze u mnie sie tymczasy pobily

a tu takie coś....
Bursztynek pół nocy przespał pod kołdrą przytulony do mnie. Koty rozumieją ze on jest chory, zaden nie pchał sie do łozka, żeby Bursztynka nie urazić.